sobota, 28 czerwca 2014

Opowiadanie cz.8

                                                                 Cz.8
                                                       
                                                         ~ Co się stało? ~

Wszedł pewnym siebie krokiem do szpitala po urlopie..-Witam państwa.-Powiedział wchodząc do pokoju lekarskiego.  Wszyscy automatycznie spojrzeli na drzwi. Falkowicz uśmiechnął się do Niny. Myśląc jak zareaguje młoda lekarka. Z peszyła się troszkę ale zaraz potem wróciła do poprzedniego stanu.
N: Czyli jednak mnie pan profesor lubi?-Zapytała a miny pozostałych lekarzy pozostały nie wzruszone bo dobrze znali zagrania Falkowicza i naiwność Niny, dla której wystarczył uśmiech.
F: Do że się do pani uśmiecham nie znaczy że panią lubię, właśnie sobie wyobrażałem że stoi pani w płomieniach.-Nina z bordowiała i wyszła a Falkowicz usiadł za biurkiem.-Adam.-Cisza.-Adam!-Cisza.-Adam do jasnej cholery!!!-Adam podskoczył i wyjął słuchawki z uszu.-Gdzie jest Wiktoria?-Zapytał a po sali przeszły szepty.Adam zrobił dziwną zakłopotaną minę. -Cisza! Nie są państwo w przedszkolu ani w trzeciej klasie! Żeby tak plotkować! Wszyscy którzy się odezwali proszę wstać!-Wstali wszyscy prócz Agaty która przyszła do lekarskiego na mocną kawę.-Adam.-Oddał głos Adamowi.
Ad: Głupie pytanie-Zdenerwowany wyszedł z lekarskiego. Falkowicz spojrzał na wściekłą Agatę.
F: Pani Agato.-Powiedział zastanawiając się co się stało.
Ag: Wiktorii dla pana nie było, nie ma i nie będzie. Za bardzo ją pan zawiódł.-Falkowicz spojrzał dziwnie na Agatę.-Proszę więcej nie nasyłać Kingi na Wiktorię. Ona panu zaufała a pan..-Wściekła zabrała kawę i wyszła z lekarskiego Falkowicz posiedział jeszcze chwilę i sam wyszedł. Poszedł do gabinetu w którym czekała na niego Kinga Walczyk z ojcem.
F: Co się tu dzieje?!-Zapytał i zamkną drzwi na klucz, po czym usiadł za biurkiem.
O: Panie profesorze. Proponuje panu małżeństwo z moją córką. W zamian dostanie pan realizacje leku.
K: Co ty na to kochanie.Już ta ruda ździra nam nie przeszkodzi bo za pół godziny ma samolot do Hiszpanii.
F: Na jakim lotnisku?-Zapytał spokojnie odgarniając kosmyk włosów Kingi za ucho.
K: Okęcie... - Falkowicz w 5 sekund znalazł się przy biurku chwycił kluczyki i pojechał oczekując cudu.
Jechał z ogromną prędkością. Mijał wszystkich, wszystko.
F: Wiki...-Myślał jak mógłby ją zatrzymać...-Telefon!-Wziął telefon i zaczął dzwonić.-Abonent czasowo nie dostępny..-Małpował głos w słuchawce. -Teraz jak mnie złapią to pójdę siedzieć.-Pomyślał i nacisnął gaz.
-Jeszcze 10 minut...-Pomyślał ale usłyszał huk,hałas i zobaczył odlatujący samolot.Stanął, pierwszy raz w życiu się  zakochał i to nie szczęśliwie.-Rolę się odwróciły.-Pomyślał bo to on przyciągał kobiety jak metal magnes a nie na odwrót. Stał na środku drogi gotów zginąć by ją odzyskać lecz co by mu było z tego jakby zginął a ją odzyskał?! Nic! Był wściekły głowę opar o kierownice i próbował wyłączyć myśli. Auta drobiły za nim a on dopiero po kilku minutach zjechał na parking.-Wiki..-Pomyślał i wybrał jej numer.
W: Halo-Powiedziała wściekle.-Ja już nie zmienię decyzji więc jeśli chcesz to mnie zostaw. A jeśli chcesz to niszcz mnie od podstaw nasyłając na mnie panienki.-Płakała. Był już pewny płakała.
F: Nikogo nie wysyłałem...Ja jej nie kocham...Nie potrafię Wiktoria...
W: Ci, których najtrudniej kochać najbardziej potrzebują naszej miłości...
F: Ja nic nie zrobiłem...Proszę wybacz...-Błagał Consalide. -Wiktoria..-Rozłączyła się a on wziął dwa porządne wdechy i ruszył już wolniej w stronę szpitala gdzie powinien być Adam.  Z którym dało się wypić.
Koło szpitala był już  po 45 minutach.-Adam ! - Krzyknął do Adama i skierowali się do gabinetu.
Adam usiadł na krześle na przeciwko i patrzał przez okno, za szybą były piękne pielęgniarki.
Ad: Chodź życie jest krótkie, chwilami potrafi być piękne..-Powiedział patrząc na nogi pielęgniarek a Falkowicz zasłonił okno dając mu znak że ma skupić się na problemie Falkowicza.-Jak szukasz kogoś,kto zawsze powie ci prawdę  dokładnie, dosadnie to poważnie ziom spójrz na mnie.
F: Tsaaa.-Powiedział wyciągając  z szafki trunek.
Ad: Choćby odeszła od Ciebie dziewczyna to jeszcze nie mogiła z czasem się zapomina miłość jest jak dzwon zwyczajnie się urywa wytrzyma przyjaźń bo zwyczajnie jest prawdziwa.
F: Ty powiedziałeś coś mądrego.
Ad: Ale Consalide stracić ?! Ogłupiałeś ja bym żadnej kobitki do zabawy przez rok nie wynajął dla niej..
F: Czar prysł.-Powiedział mając na myśli mądrość Krajewskiego.

Tymczasem u Wiki...

W: Może i jestem samotna ale przynajmniej nie ląduje w ramionach pierwszego lepszego dupka.
Ag: Na reszcie..-Pomyślała Agata po 2 godzinnej debacie między nią a Wiktorią przez skype na temat ,,Samotność VS Związek'' - Ludzie którzy naprawdę będą chcieli być w twoim życiu zrobią wszystko żeby być.-Powiedziała poważnie i spojrzała na laptopa i znów dostrzegła łzy w oczach Consalidy.
W: Chciałam być silna...Nie udało mi się przepraszam...- Rozpłakała się na nowo.
Ag: Wikuś... Nie zniechęcaj się jednym upadkiem... Za dużo możesz stracić..
W: Agata trudno jest mi odbudować coś czego już praktycznie nie ma! On mnie zostawił i jeszcze nie odważył się sam mi tego powiedzieć tylko wysłał jakąś panienkę. Którą uważałam za mądrą a dziś za głupią. Co prawda to prawda nie znałam jej ale przecież zawsze w pracy się starała wypaść jak najlepiej ale poddała się  Falkowiczowi...Ja też jestem głupia... Ale przecież on ją zostawi jak mnie..
Ag: Pozory mylą a ludzie zawodzą. A on cie zawiódł ale jest na świecie tyle ludzi...Tyle facetów.
Masz Blankę, mamę, mnie, Adama, Przemka. Dziś powiedział mi że zedrze mu ten fałszywy uśmiech. Masz prawdziwych przyjaciół i rodzinkę. A on to pyłek na dmuchawcu którego pełno na tym świecie.
Jeżeli szczęście nie idzie do ciebie długo to znaczy że jest duże i idzie małymi krokami.
W: Koniec tego- Powiedziała otarła łzy i uśmiechnęła się.

Część zwykła i krótka... Długo przeciągałam i w ogóle. Ale macie. Przepraszam,za wszystko przepraszam.
Więc tak zapowiada się długa kłótnia FaWi. No ale po burzy zawsze wyjdzie słońce :) Więc przypominam jeszcze raz że można komentować anonimowo.
Komentować to bardzo mobilizujące :)
Next'a nie zapowiadam będzie czas i wena będzie next :)

Pozdrawiam i życzę miłych i szczęśliwych wakacji :)

niedziela, 22 czerwca 2014

Opowiadanie cz.7

                                                                    Cz.7
                                                       ~ Trudne Pytanie i dziwny sen. ~


Niestety gabinet był pusty. Obróciła się na pięcie i poszła po doglądać do pacjentów. Zaczęła od pacjentki z planowanym na jutro zabiegiem usunięcia wyrostka robaczkowego. Mimo iż był środek nocy pacjentka leżała i czytała jakąś gazetkę  o modzie. - Pani Janino, jutro ma pani z samego rana zabieg  powinna pani już spać.- Powiedziała z troską wchodząc do sali. Pani Janina spojrzała na nią krzywo.
J: A jeśli nie przeżyje ? I umrę bez wiedzy co jest modne ?- Spojrzała na Wiktorie poważnie.
W: Ja pani obiecuje że pani nie umrze.-Pacjentka zamyśliła się na chwile po czym odłożyła gazetkę i położyła się spać. Inni pacjenci leżący na sali z panią Janiną spali więc postanowiła ich nie budzić. -Wszyscy śpią.-Pomyślała patrząc na zegar pokazujący godzinę 00:12.-Gdzie może być Falkowicz, nie ma go w gabinecie,nie ma go u pacjentów, nie ma go w lekarskim..No tak Consalida czemu wcześniej na to nie wpadłaś... - Pomyślała wesoło. Weszła do lekarskiego ubrała się ciepło i poszła zobaczyć czy zgadła.
Rzeczywiście siedział na ławce przed szpitalem z poważną miną patrząc w księżyc.
F: Wiktoria, mam do ciebie pytanie, co byś zrobiła gdybym zginął?-Wiktorie zamurowało. On profesor zawsze poważny, wesoły, tajemniczy i nie do określenia. Zdał jej takie pytanie.
W: Samobójstwo?- Zapytała poważnie. Zdziwił ją. Kiedyś  miała od niego pytania treści ,,Posprzątałaś salę operacyjną?'' , a teraz ,,Co byś zrobiła gdybym zginął?''.
F: Oj Wiktoria, tak pytam. - Powiedział obojętnie po czym zauważył że to było za trudne pytanie.-Wiki dała byś radę na po jutrze zapoznać się z badaniami. Podwiozę ci je jutro po południu.
W: Postaram się. - Powiedziała spoglądając na księżyc.- Wracając do pytania...
F: Wiki, nie powinienem był pytać. -Powiedział obejmując Wiktorię ręką. Ona położyła głowę na jego ramieniu.
W: Powinieneś, ale wiesz co bym zrobiła? Wróciła bym do Hiszpanii.-Powiedziała całując mężczyznę namiętnie. On odepchnął ją delikatnie.
F: Naprawdę ? - Ona wyszeptała tylko ,,Tak''.
*********************************************************
Obudziła się o 14:54. Mimo iż spała krótko wyspała się. Zaczęła przypominać sobie wczorajszy nocny dyżur i to głupie pytanie Falkowicza. Wystraszył ją. Bała się że to koniec profesora.
Ag: Mogę?-Zapytała Agata wchodząc do pokoju Wiktorii.-Falkowicz przywiózł ci jakieś papiery.
W:Dzięki.-Wzięła papiery i położyła na biurku.-Jak tam?
Ag: Świetnie. Poznałam tego nowego internistę, Alexa. Bardzo miły,przystojny...
W: Ym...Ale ci się oczka zaświeciły.
Ag: Aj tam. Widziałaś go?-Wiktoria pokręciła głową na znak ,,Nie''.-No tak. Ciebie teraz tylko profesor interesuje.-Nawet się nie obejrzała a już dostała od Consalidy poduszką. Od razu chwyciła poduszkę leżącą na fotelu i zaczęła się prawdziwa walka. W salonie  było słychać tylko krzyki na które do pokoju z poduszką wkroczył Adam i zaczął rozdzielać kobiety na co one obie napadły Adama. Wiktoria wreszcie zapomniała pytania które od kilku godzin chodziło jej po głowie. -Ała-słychać  było tylko-Ała.
Były krzyki i śmiechy. Dziewczyny i Adaś śmiały się na całe gardło. Nagle do pokoju wpadł profesor i wyglądał dość dziwnie no ale czemu ktoś miałby się dziwić skoro zobaczył Wiktorie leżącą pod Adamem i Agatę siedzącą na Adamie. - Dzie...Dzie...dobry. - Wydukała Agata mijając profesora w drzwiach, Adam tylko powiedział coś  w podobnego do siema.
F: Dzień dobry pani doktor. Przyniosłem pani drugą część dokumentacji.
W: Dzień dobry.- Powiedziała siadając na łóżku i wiążąc włosy. - Dobrze.-Falkowicz tylko uśmiechnął się pewny siebie i wyszedł. Zaraz po nim wszedł Przemek.
P:  Był tu Falkowicz!  Na pewno cie  szantażuje!-Zaczął panikować.
W:Był. Jesteś bliżej nobla.
P: Czyli cie szantażuje. Jest bliżej nobla. On wie że ty się poddasz...I uśmierci cię jak Ludmiłę!
W: On już ma nobla.-Powiedziała i postanowiła jeszcze pospać.Przemek wyczuł że nic nie zdziała wyszedł.

Zapukała do drzwi delikatnie do drzwi...
W: Andrzej! Kochanie! Otwórz!! Mężu!!! Kocham cie! 
F: Już mi jesteś nie potrzebna!-Wykrzyknął nie otwierając Wiktorii drzwi. 
K: Idź z tą !!!! -Wykrzyknęła nowa żona Andrzeja. 
Zrezygnowana i przemoknięta Wiktoria poszła szukać szczęścia gdzie indziej, u dilera. 

Ad: Wiki! Nie śpij ! - Zaczął budzić ją  Adam z fałszywym uśmieszkiem.
W: Jezu...!-Wiki z dużymi oczami aż podskoczyła z łóżka.
Ad: Pani doktor jednak się czegoś boi ..
W: Boje.-Powiedziała śmiejąc się z głupoty, swojej głupoty.-Ale miałam dziwny sen, cholerne pytanie.Nie mógł zadać innego pytania?! Tylko tak trudne.-Wyżalała się Agacie.
Ag: Ale o co  zapytał?
W: Zapytał co ja bym zrobiła gdyby ...-Wiktoria zacięła się.
Ag: No tak.. No nie wiem. Ale daj spokój po prostu może się nad tym zastanawiał. Ja też nieraz mam takie myśli. Nie przejmuj się tym.A co do snu..Po prostu za dużo o tym wszystkim myślisz.
W: Masz racje-Uśmiechnęła się i poszła do parku.

Ta część mi nie wyszła. Przepraszam. Na dodatek miała być wczoraj. Ale nie mogłam, moje pomysł zniknęły a kolejną część zapowiadam na ... 29.06.2014. Tak wiem długo  nie będę pisała ale obiecuje że następne części wyjdą dużo leprze. I będą dodawane częściej.
Przepraszam i pozdrawiam :*** 

czwartek, 19 czerwca 2014

Opowiadanie cz.6

                                                                    Cz.6 
                                                   ~  Gorące jak Meksyk... ~

Weszła do niego do gabinetu po cichu, Falkowicz usłyszał że ktoś wchodzi lecz nie odwrócił się. Nadal grał delikatnie na pianinie. Usiadła koło niego i zaczęła delikatnie uderzać w klawisze instrumentu. Uśmiechnął się delikatnie i unius jej dłoń zostawiając na niej mokry pocałunek. Odłożył jej dłoń i znów zaczęli grać. Tym razem delikatniej i wolniej co chwila spoglądając na siebie. Spoglądali na siebie coraz częściej po czym ich gorące jak Meksyk usta połączyły się. Oczywiście ,,nic nie może wiecznie trwać''. Do gabinetu tym razem wpadł Tretter. Wyglądał dziwnie, zresztą zobaczył całujących się dwóch od wiecznych przeciwników.
T: Yyy... Panie profesorze... yyy.... - Patrzał się naprawdę dziwnie.- Profesor Shulc do pana. Ma ją pan przedstawić całemu szpitalowi.- Wydusił jednym tchem a Falkowicz zaśmiał się pewnie.
F: Jest do mnie prywatnie a pan nie będzie mi rozkazywał.- Powiedział wypraszając Trettera a wpraszając do środka panią profesor. Za nią wszedł wyprostowany i poważny Adam z podbitym okiem.-Co..?
Ad: Powiedziałem dziewczynie że jest kurwą. - Powiedział szybko nie pozwalając profesorowi dokończyć pytania. Anna spojrzała się na niego krzywo a Wiktoria zmierzyła go wzrokiem i pokiwała głową.
F: Adam...- Wyjęczał siadając za biurkiem. Spojrzał na niego i dostrzegł że myśli nad jakimś pytaniem.
Ad: To niby jak mam powiedzieć dziewczynie że jest ... - Andrzeja to pytanie nawet nie zaskoczyło.
F: Adam ! - Adam zrobił minę czekającą na odpowiedź.- Wystarczyło powiedzieć ,,Pani reputacja, każe mi podejrzewać że  z pani uroków może korzystać każdy dobrze usytuowany dżentelmen.
Ad: I teraz mi to mówisz ? - Zapytał z wyrzutem siadając obok Wiktorii na kanapie.- Hej Wiki...
W: Hej. - Adam chciał objąć dziewczynę ręką lecz ona odsunęła się.
Anna: Wiktoria chodzi o to byś przystąpiła do badań..- Nie dokończyła bo za oknem zobaczyła Trettera stojącego na ,,stópkach'' zrobionych przez Borysa i Sambora. Falkowicz jak tylko zobaczył minę Anny odwrócił się i zasłonił okno.- Wracając do tematu, badania nie będą zrealizowane bez czwartej osoby. Potrzeba nam ktoś zaufany... - Zobaczyła minę Wiktorii, nie wyglądała na zadowoloną.- Pewnie..
W: Tak.- Powiedziała wiedząc że Anna zapyta o to czy Wiktoria wiedziała że badania są nielegalne i o śmierci Ludmiły. Anna podała Wiktorii papiery z którymi pewnie miała się zapoznać i je podpisać. Kobieta bez słowa wzięła długopis z biurka i już chciała je podpisać gdy usłyszała krzyk który po 20 sekundowym przeanalizowaniu wydawał się być krzykiem zapobiegającym jakiejś tragedii. ,,Stopppppp !!!!!'' wykrzyczane przez Przemka siedzącego w szybie wentylacyjnym był przerażający, Wszyscy odwrócili głowy w kierunku szybu i dostrzegli w nim ściśniętego Przemysława Zapałę. Gdy tylko spostrzegł że ochrona już jest w gabinecie gdzieś zniknął a Wiktoria w spokoju podpisała papier.
***********************************************************
N: Pani doktor...- Spojrzała na plakietkę rudowłosej pani doktor.- Con..sa... Consalida. Nie wie pani może na jaki odział będzie przewieziony mój syn Mateusz Szczęśniak? Po zrekonstruowaniu szczęki.
W: Ah.. Pamiętam... Operowała pani Anna Małyszko ? - Zapytała a pani Natalia kiwnęła głową.-  Chyba będzie na sali numer 8, 5 piętro. - Pani Natalia patrzała się na Wiktorie czekając na dodatkowe informacje-Resztę dowie się pani od chirurgów szczękowych.- Uśmiechnęła się odchodząc i myśląc jaka praca w szpitalu jest dziwna. Raz wesoła, raz smutna a raz dziwna. Bo z jednej strony można się cieszyć a z drugiej płakać. Przysiadła w lekarskim biorąc do ręki gorący kubek z kawą i delektując się wolną chwilą myślała dalej... Wydawało jej się że praca w szpitalu nie będzie aż tak łatwa. Ale dopiero po półtora roku zauważyła że nie jest taka trudna wystarczy się skupić i nie dać sobie wejść na głowę pacjentom co było nie raz trudne.  Raz pewien pacjent z Chin mówił tylko po Francusku a wystraszony i zdezorientowany Przemek zadzwonił po Chińskiego tłumacza. Za cały ten bałagan musiała odpowiadać Wiktoria bo Przemek był już po dyżurze a Wiktoria była sama na izbie. Znów innym razem kobieta w wieku ok.97 lat chodziła po szpitalu i marudziła że rosół to słona woda, znów że woda w kranie jest za zimna a jak nie zimna to gorąca. Kiedyś przydarzały się także sprawy wymagające zimnej krwi. Na przykład była sama na izbie, wszystkie sale operacyjne były zajęte a ona sama wyjęła kulę z ręki pacjenta. Bo inaczej mógłby się wykrwawić i... W szpitalu trzeba się na uczyć  pięciu zasad :
1. Nie daj się ponieść emocją.
2. Zdrowie pacjenta jest ważniejsze od jego decyzji.
3. Unikaj starszych pacjentek  (Często zaczynają coś mówić a po pięciu minutach zapominają i zaczynają gadać od początku.)
4. Myśl a nie  działaj chwilą .
5. Walcz i nigdy się nie poddawaj.
Zasad było ok.1000, nauczyła się tego od Falkowicza który tylko te zasady uznawał za słuszne. Wiktoria po przeanalizowaniu ich zdała sobie sprawę że miał racje w tedy jak i zawsze.
F: A dlaczego piękna pani doktor siedzi sama ? - Zapytał siadając na przeciwko kobiety.
W: Myślę.- Uśmiechnęła się niepewnie i spojrzała na profesora dużymi zielonymi oczami.
F: Nad czym jak można wiedzieć ? - Znów na niego spojrzała na profesora tym razem wesoło.
W: Ludzką głupotą. - Miała wtedy na myśli Zapałę i Chińskiego przewodnika. Falkowicz uśmiechnął się i usłyszał krzyk Krajewskiego brzmiący ,,ZOSTAWCIE MINIE !!! JA GO PRZEPROSZĘ!''
Oboje zerwali się w jednej chwili i wybiegli na korytarz. Zobaczyli Adama zakutego, prowadzonego przez policje.
Ad: Falkowicz ! Pomóż ja nie chciałem ! Proszę ! - Falkowicz roześmiał się tylko poszedł do ochroniarzy szepnął coś jednemu i dał pieniądze. - Dziękuje Kocham cie ! - Rzucił się na Falkowicza z radością ten go odepchnął.
F: Dość ! Bo mi podskoczy cukier. - Powiedział wychodząc, Adam siadł obok Wiktorii i myślał nad czym znów duma piękna pani doktor.
W: Co zrobiłeś ? - Powiedziała zauważając że Adam jej się przygląda z poważną miną.
Ad: No bo ...- Zaczął opowiadać ze szczegółami, godzinę później powiedział trzy słowa klucz.- Rozbiłem mu głowę. - No musiałem mu jebnąć nie wytrzymałem...
W: I musiałeś od razu rozwalać czaszkę. Adam... - Powiedziała kręcąc głową.
Ad: No. - Wiktoria znów zamyśliła się wyobrażając sobie Adama bijącego ochroniarza. Nigdy by nie pomyślała że on i jakiś ochroniarz będą się bili. - No cóż, pozory mylą.-Pomyślała kierując się do gabinetu Falkowicza.

Wiem krótkie ale lepsze takie niż w cale. Tak wcale, nie miałam pomysłów a zaczęłam. Na dodatek ta część którą teraz dodaje jest bardzo przerobiona bo napisałam że dam dziś a przypadkiem skasowałam i musiałam pisać od początku :(
No więc co ? Komentować a kolejnej części na razie nie zapowiadam. Bo nie wiem jak to będzie.
Dobranoc :) 

sobota, 14 czerwca 2014

Opowiadanie cz.5

                                                       Cz.5
                                              ~Nici z randki~


W: Agata którą mam ubrać ? - Wiktoria od dwóch godzin szukała idealnej sukienki na randkę z profesorem.
Ag: Może tą czarną wyszywaną. ..?- Zapytała pokazując czarną sukienkę palcem.
W: Ostatnio w niej byłam.- Powiedziała zawiedziona.-A ta ? - Nagle do pokoju bez pukania jak zwykle wparował Adam. - Adam ! Puka się ! - Powiedziała biorą czerwoną sukienkę.- A ta ?
Ad: Dla mnie to mogła byś iść w samej bieliźnie... Albo bez. - Powiedział patrząc na Wiktorię.
W: Idź ty mi z stąd ! - Warknęła do Adama , który tylko się uśmiechnął.Spojrzała na zegar i zobaczyła że do randki zostało tylko 26 minut. Wzięła czerwoną sukienkę , czarne szpilki i poszła się ubrać.
Punktualnie o godzinie 18:00 podjechało białe BMW. Na sam jego widok Przemysław Zapała zaczął się awanturować i coś krzyczeć o śmierci na co wszyscy rezydenci wybuchli śmiechem, wszyscy oprócz Wiktorii, której już nie podobały się ,,żarty'' o ile tak można to coś nazwać. Po prostu obrzydzał ją.
F: Pięknie pani wygląda. - Powiedział szarmancko ruszając z pod hotelu.
W: Pan też profesorze niczemu sobie. - Uśmiechnęła się pewna siebie. - Gdzie ...?
F: Niespodzianka .- Powiedział wesoło przewidują że rudowłosa pani chirurg zapyta ,,Gdzie jedziemy?''
W: Yhm. - Powiedziała myśląc dokąd profesor ją zabierze.
F: Nie zgadniesz. - Wyprzedził ją z uśmiechem.
W: Czytasz w myślach ? - Powiedziała zmysłowo. Patrząc na uśmiechniętego profesora.
F: Nie wiedziałaś ? - Zapytał parkując w dużym budynku w środku lasu.
W: No to mnie zaskoczyłeś .- Powiedziała wysiadając z auta.
F: Pani doktor tchórzy ? -  Zapytał patrząc na Wiktorie z walecznym błyskiem w oku.
W: Nigdy. - Powiedziała dziarsko idąc za profesorem do środka. W środku było ciemno a gdy tylko oświecił światło ujrzała duży zastawiony stół i dwoma nie zapalonymi świecami. Od razu profesor poszedł i zapalił je. Odsunął jej krzesło ,usiadła i zaczęli jeść. Gdy tylko zjedli, napili się trunku i mało już być tak pięknie jak z najlepszego filmu romantycznego ale oczywiście to tylko w filmach. <Telefon Wiktorii>
W: Przepraszam.- Falkowicz uśmiechnął sztucznie a Wiktoria odebrała telefon.- Halo.
P: Wiem że jesteś na randce ze złym człowiekiem ale potrzeba WAS w szpitalu.
W: Naprawdę... - Powiedziała odkładając telefon na biurko.- Musimy jechać do szpitala.
F:  Yhm... - Powiedział pomagając założyć płaszcz Wiktorii.- No cóż może następnym razem.
W: Optymista. - Powiedziała wsiadając do auta.
F: A nie będzie następnego razu ? - Powiedział z teatralnym smutnym uśmiechem.
W: Pożyjemy zobaczymy.. - Powiedziała patrząc na przystojnego profesora.
F: Czyli jutro o 19:00 ? - Spojrzał w kocie oczy Wiktorii i dostrzegł niesamowity błysk.
W: Masz dyżur. - Rzekła bez uczuć.
F: Znasz moje dyżury na pamięć ? - Zaśmiał się delikatnie a Wiktoria uśmiechnęła się złowieszczo.
W:  Tylko wspólne .
F: Wspólne czyli  ...? Moje i Twoje ?
W: Yhm. - Powiedziała szybko i z flirtem w głosie...
F: Jak cudownie... - Powiedział powoli z flirtem , na co Wiktoria się  rozpromieniła jeszcze bardziej.
Dojechali do szpitala. Wysiedli zrobili co mieli zrobić i rozeszli się po ciuchu ignorując uwagi Niny i Przemka, szukających zaczepki by rozedrzeć te nikłe stosunki między Wiktorią Manuelą Consalidą a Andrzejem Falkowiczem.
Z samego rana spotkali się w szpitalnej kawiarni rozmawiając i śmiejąc się ze spojrzeń personelu gdy ujrzeli dziewczynę przebraną za ... Nie wiedzieli nawet jak ją , jej strój określić.
Bl: Hej mamo. - Przywitała Blanka mamę od drzwi. - Dzień dobry.- Kiwnęła do profesora głową.
Na co wstał i szepnął do ucha Wiktorii że ma się nacieszyć  dzieckiem i ma nie przychodzić już dziś do szpitala, zawołać na oddział Jakubka. - Kto to ? - Dopytywała  Blanka od drzwi hotelu rezydentów.- Przystojny..  Tylko kto to? - Wiktoria zaśmiała się delikatnie- Mama...Kto to ?
W: Szef.- Ruda kobieta bała się powiedzieć że coś ją z nim łączy bo Blanka na pewno powiedziała by to Agacie, która poszła by do Borysa się wygadać no bo z Wiktorią o Wiktorii się nie dało. On wysłuchał by ją uważnie i przyrzekł by że nikomu nie powie ale i tak poszedł by do Adama a tego by podkusiło albo ,,przypadkiem'' wypaplał by Przemkowi a ten znów Ninie i zaczęli by się buntować i krzyczeć ostrzegać ją.
A następnego dnia wiedział by cały szpital zresztą i tak byli  na drugim miejscu w plotkach. Na pierwszym byłby nie dawny wybuch, poszczał... By najmniej tak mówiono przy Wiktorii, kiedyś znów Agata jej się wygadała że na pierwszym miejscu jest ciąża Oli. O której Wiktoria nie miała pojęcia. Musieli przed nią ukrywać takie sprawy bo na pewno tak jak i Adam ,,przypadkiem'' by coś wygadała. Tym razem jak dowiedziała się o powadzę sytuacji o tym że Ola odda dziecko dziadkom i będzie po sprawię. A jeśli dowiedział by się Przemo nie oddał by małej i Ola musiała by oddać staż jakiejś innej osobie.
B: Mamo kłamiesz, przecież widziałam was, cichy szept do ucha, nie winne gierki...
W: Rozmawiałaś z Adamem ?! -  Zapytała Wiktoria słysząc o ,,nie winnych gierkach''.
B: No tak ... - Powiedziała zdając sobie sprawę jak bardzo Adam będzie miał teraz przerąbane.
W: Blanka.. - Wiktoria uspokoiła się i spojrzała się na Blankę czekającą na jakąś opowieść.
B: Byliście wczoraj na rance ? -  Zapytała spokojnie siadając obok Wiktorii na łóżku.
W: Ale nici z randki bo musieliśmy operować na nowo pacjenta.
B: Ale troszkę .... - Chciała żeby Wiktoria powiedziała coś  więcej a nie zmieniała temat na szpital.
W: No rozmawialiśmy w drewnianym domu w środku lasu, była kolacja no i telefon Przemka. W sprawię pacjenta.Aha. Masz nic nie mówić NIKOMU o naszej rozmowie i o mnie i Andrzeju.
B: Tak jest. - Blanka spojrzała na rozmarzoną Wiktorie i na szpital znajdujący po drugiej stronię szyby.
W: A co u ciebie ? Znów zmieniłaś styl ? Ostatnio wyglądałaś jak Christina Aguilera a dziś jak...
B: No ale jak Christina to ja byłam miesiąc temu, jeszcze nie dawno byłam emo a dziś jestem metal.
W: Yhm... - Powiedziała w myślach wspominając jej dzieciństwo i zmiany stylów co kilka dni.
B: Mamo muszę już jechać na samolot, przyjechałam tu tylko żeby się przywitać bo lecę do Londynu.
W: Czekaj.- Wyszła z pokoju i poszła do Adama. Stanęła przy drzwiach patrząc na tabliczkę wiszącą na drzwiach  z napisem ,,Żadna kobieta nie ma wstępu prócz osób z moja zgodą i Wiktorii.''.
Ad: O Wiki. Nigdy tu nie wpadasz, zmieniłaś zdanie co do mnie ?
W:Tak- Adam uśmiechnął się kusząco.- Zawieziesz mnie i Blankę na lotnisko?
Ad: Jacha.- Półtora godziny później wracali już do hotelu słuchając ,,Ksiądz proboszcz już się zbliża'' w wykonaniu  Kukiza. Jechali śmiejąc się i śpiewając wesoło na całe auto. ( https://www.youtube.com/watch?v=WR8-6MiAhkY ).

 Zapraszam do komentowania to bardzo motywujące. Jest mi miło czytać wasze komentarze które także pomagają mi w pisaniu kolejnych części.
P.S. Przepraszam że tak krótko ale miałam wyjazd. Stało mi się coś w nogę. Strasznie mnie boli.
Nie umiem się skupić na pisaniu. Kolejna część pojawi się może w poniedziałek  (24.06.2014).
Nie mam czasu na dodatek dwa blogi i muszę dzielić czas.
A więc komentować a może, może dam szybszego next'a niż  myślę.  

piątek, 6 czerwca 2014

Opowiadanie cz.4

                                                          Cz.4
                                                   ~Miss Polonia~
Leżała rano myśląc nad profesorem gdy budzik zaczął nieustannie dzwonić. - Koniec dobrego.-Pomyślała i wstała szybko zanim się nie rozmyśliła , chwyciła ubrania które sobie wczoraj naszykowała i podążyła do łazienki. Jak zwykle była zajęta. Więc w samych krótkich spodenkach których nie było widać pod długą, granatową koszulą poszła do kuchni. Adam nie umiał się skupić na filmie , tylko cały czas patrzał na długie nogi Wiktorii spacerujące po kuchni. - Adam ! . - Wyrwała go z marzeń. - Brałeś mój zmywacz!
Ad: Z kąt wiesz ...? -  Zapytał niewinnie. - Przecież spałaś ...
W: Bo wlałeś mi wodę do butelki ! I co pójdę do szpitala z czarnymi paznokciami ?!
Ad: Przecież ładnie , zresztą ładnemu we wszystkim ładnie. Popatrz ja jestem ładny ty jesteś ładna i mielibyśmy ładne dzieci. - Powiedział a Wiki spojrzała na niego z obrzydzeniem.- Co ty na to?
W: Ja jestem na ta....NIE ! - Szybko weszła do łazienki z której wyszła Agata ,która doskonale wiedziała o zakładzie Borysa i Adama o to kto prześpi się z Wiki. Tyle że podczas trwania zakładu oboje się w niej zakochali, bez wzajemności oczywiście. Zrobiła delikatny makijaż  i ubrała białą spódniczkę pięknie grającą z delikatnie kremową bluzką. Gdy tylko weszła do szpitala przywitała ją  grupa dobrze jej znajomych mężczyzn.- Tylko nie oni - pomyślała i chciała ich ominąć ale Angelo chwycił ją za rękę.
An: Wiktoria , jest sprawa... - Powiedział szybko. A Wiktoria nawet nie zauważyła kiedy została okrążona przez mężczyzn. - Idziemy na imprezę. - Powiedział i popatrzał na zmieszaną Wiktorię, która patrzała się na nie znajomego im mężczyznę. - Tu ziemia. - Powiedział głośniej zauważając że są w centrum uwagi całego szpitala.- Szalona Ruda , co jest ? - Zapytała a dziewczyna spojrzała na ordynatora podchodzącego do nich z twarzą pokerzysty, nie smutną nie wesołą po prostu bez uczuć.
F: Wszystko w porządku Wiki ? - Zapytał a Wiktoria spojrzała na niego wesoło z kłamstwem.
W: Pewnie. Ale ... Zrywam się z pracy. - Rozpięła kitel i podała go mężczyźnie. - No kochani idziemy. Falkowicza zamurowało. Stał nie ruchomo patrząc na odchodzącą Wiktorię...
*****************************************************************
Szła wolno korytarzem myśląc o dzikiej imprezie z chłopakami, których poznała w Hiszpanii. Nagle zza szpitalnych murów wyszedł Falkowicz. Szybko nie spoglądając na niego wycofała się i ruszyła udając że go nie zobaczyła. Niestety on ją zobaczył i podszedł do niej szybko.
F: Mówią że im kobieta więcej pije tym jest sprytniejsza. - Powiedział obchodząc Wiktorię.
Ad: Łatwiejsza. - Wtrącił się Adam.
W: Spieprzaj . - Syknęła do Adama. - O co wam chodzi ?
F: Nie pamięta pani tej cudownej nocy ? - Wiktoria spojrzała na niego jak na idiotę na co Adam wybuchnął śmiechem.- Za dużo pani piła. Powiem tak ...
W: Ty lepiej nic już  nie mów. - Pociągła Adama za rękę i poszli do lekarskiego.- Co się wczoraj działo?!
Ad: No więc tak ... Opiłaś się z nimi. Zadzwoniłaś po Falkowicza przyjechał i wziął cie darłaś się że go, wszystkich - Poprawił się . - Kochasz ... no i tyle.
W: No i co teraz ? - Pomyślała, nie wiedziała nawet że to powiedziała.
F: Och , nic ja szybko zapominam , jeśli chcę a wczoraj to czysta przyjemność.
W: Yhm. Zależy dla kogo .- Powiedziała patrząc na wchodzącą Ninę.
F: Dzień dobry pani Nino. - Powiedział bezczelnie patrząc na wkurzoną Ninę.
N: Spadaj dziadu. - Powiedziała a Falkowicz uśmiechnął się po falkowiczowemu.
F: Bardzo ładna pogoda. - Powiedział ignorując słowa Niny i zmieniając je na ,,dzień dobry''.
N: Bardzo. - Powiedziała bez silnie i zabrawszy dokumenty wyszła z lekarskiego.
W: Ty masz chyba dar do denerwowania. - Powiedziała a Falkowicz tylko się uśmiechnął, po krótkim namyślę powiedział coś o tym że są podobni i wyszedł. Wiktoria zaśmiała się krótko i wzięła za dokumentację pacjentów , którą miała się zając już dwa tygodnie temu niestety co dzień dochodziły nowe papierzyska a czas znikał. - Super. - Pomyślała z ironią biorą do ręki pierwszą kartę Mariki Kasprzyk. Po 15 minutach zauważyła ze zrobiła dopiero 3 karty a wszystkich miała ok.40.- Jeszcze jakieś 2 godziny 25 minut i gotowe. - Pomyślała wesoło. - O ile mi nikt nie wejdzie w paradę.-Dodała patrząc na Adama, Borysa, Przemka wchodzących wesoło do pokoju. - Oni?- Zapytała sama siebie zrezygnowana.
Ad: Heej.  - Powiedział Adam patrząc na Wiktorię wypełniającą papiery.
W: Hej. - Powiedziała na odczepne i wróciła do papirologi - Idźcie błagam.- Prosiła ich w myślach ale oni nie mieli zamiaru iść bo rozsiedli się wygodnie na kanapie i włączyli Miss Polonia.
B: Ale laska z 6 ! - Spojrzał na Wiktorię i na telewizor i znów na Wiktorię i znów na telewizor.
W: Co ?! - Warknęła do Borysa, wyobrażając sobie sytuacje z Borysem kręcącym głową w prawo, lewo a później Borysa bez głowy.
B: Podobieństwo ... Te paczadełeczka. - Powiedział swoim wolnym i spokojnym tonem.
W: Yhm.- Powiedziała patrząc w telewizje. - Papiery.- Przypomniała sobie w przerwie na reklamy.-Consalida weź się w garść... Jeszcze godzinka i gotowe..- Powiedziała biorąc trzeci od końca papier.
P: Leci. -Powiedział Przemek a Wiktoria dała sobie chwilkę i znów zaczęła oglądać Miss.
W: Ok, koniec dobrego - Pomyślała i biorąc długopis w rękę zaczęła wypełniać karty pacjentów, szło jej szybko i zwinnie i po nie całej godzinie zakończyła prace mogą spokojnie zobaczyć czyja kandydatka wygra. - Ja stawiam na 7.
Ad: No widzisz jacy jesteśmy podobni.... Ja też. - Wiki pokręciła głową.
B: Ja 6. - Powiedział spokojnie.
P: Ale i tak wygra 9 !!! - Wrzasnął Przemo na co Falkowicz wchodzący do lekarskiego pokręcił głową.
F: Wygra 19. - Powiedział siadając za Wiktorią .Po pół godzinie wszyscy oprócz Przemka ze śmiechem gratulowali Falkowiczowi odpowiedzi.
I: Pilna pomoc chirurgiczna. - Wpadła wystraszona Iza. Na co Falkowicz wstał pewnie i wyszedł za Izą.
Wszyscy nawet się nie obejrzeli a minęło już 6 godzin z 8 godzinnego dyżuru.
B: Jeszcze dwie godziny i do domku. - Powiedział rozmarzony Borys.
Ad: Wiki idziesz do kina ? - Zapytał z nadzieją.
W: Pewnie. - Adam w raz się rozpromienił. - Ale nie z tobą. - Powiedziała na co wszyscy wybuchli śmiechem łącznie z Adamem.
A: Jest tu może Dorota ? - Zapytała jedna z pielęgniarek, Ania.
B: Zadzwonić..? - Zapytał mądrze i powoli Borys na co pielęgniarka kiwnęła głową.Wyszli obojga na korytarz.
Ad: Wiki , a ty nie myślałaś nad modelingiem ? - Zapytał po swojemu Adam.
W: A ty nie myślałeś nad cyrkiem.
Ad: A tak się składa że myślałem. - Powiedział poważnie.
W: To jeszcze pomyśl. - Powiedziała migając kanałami.
Ad: OOO Kubuś Puchatek ... zostaw. - Powiedział Adam na co wszyscy wybuchli śmiechem.
W: Co ty ćpałeś ... Nie służy ci. - Pokręciła głową. Adam pokazał ręką na szafkę w rogu na której stał amol.- Amol ???
B: A myślałem że to tylko ja w dzieciństwie piłem amol i wciągałem multiwitaminę. - Powiedział wchodząc do pokoju. Wiki i Przemo wybuchli śmiechem a Adam spojrzał się na niego krzywo.
F: Wiktoria pozwól na chwilę .- Powiedział Falkowicz wchodząc poważnie do pokoju patrząc na rozbawionego i bordowego Przemysława Zapałę. Wiki kiwnęła głową i wyszła za profesorem.- Zapraszam cie na romantyczny wieczór.- Powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.- Będę po ciebie o 18:00
Wiktoria kiwnęła głową i wróciła do pokoju. Przemek spojrzał się na nią poważnie z żalem w oczach.
P: Romantyczna kolacja ? -Zapytał wściekle patrząc na odchodzącego wesołego Falkowicza.
W: Zgadłeś. - Powiedziała z ironią patrząc Przemka szukającego podtekstu i myślącego do czego się jeszcze doczepić. - Widać jak mu się trybiki w głowie obracają. - Zaśmiała się w duszy.A na zewnątrz było widać tylko szczery uśmiech.

niedziela, 1 czerwca 2014

Opowiadanie cz.3

                                                            Cz.3 
                                             ~ Niewinne docinki ~  
                                         
Od progu przywitał ją Przemek . Nie wyglądał na zadowolonego . Na pewno znów będzie panikował i krzyczał że profesor jest zły . Więc Wiktoria minęła go jak powietrze i skierowała się do swojego pokoju. Usiadła na łóżku myśląc o ostatnich wydarzeniach gdy do pokoju wpadł Adam .
Ad: Hej ... - Powiedział uroczo i zatrzymał się przy łóżku zamyślonej dziewczyny , która zaprzyjaźniła się z Adamem, poczuli taką silną więź między sobą mieli tyle wspólnego . Wiki spojrzała na niego z pogardą, bo urocze słówka Adama  zawsze kojarzyły jej się z jednym , prośbą . Gdy tylko coś chciał  mówił uroczo i pytał się o dzień . - Jaki dziś miałaś dzień ?  - Zapytał a Wiktoria pomyślała że wykrakała , uśmiechnęła się sztucznie i wyjrzała  przez okno . - Wiki ... Bo .... Y...y.... Moja mama ma urodzinki weźmiesz dyżur?-Wiki kiwnęła głową . - To zmykaj do szpitala . - Powiedział ubierając kurtkę .
W: Już ? . - Adam potwierdził i wyszedł a Wiki przyłożyła głowę do poduszki , zacisnęła oczy aby nie uronić ani jednej łzy po czym nabrała powietrza i podniosła swoje wyczerpane ciało. Wyszła z pokoju i wolnym krokiem ruszyła do kuchni bo zostawiła tam telefon . Spojrzała na lodówkę gdzie wisiało zdjęcie Falkowicza z dorysowaną brodą i zębami w kratkę . Uśmiechnęła się i spojrzała na Przemka siedzącego za stołem, postanowiła że nie przyzna się do nocy z profesorem i wszystko wróci do normy. - To lepsze niż jakakolwiek dieta. - Powiedziała a Przemo uśmiechnął się a Wiki wzięła mazak ze stołu i dorysowała mu rogi i ogień. Przemek wybuchnął śmiechem. Wiki już nie bawiła się w malarza tylko wyszła pełnić dyżur Adama . Już od progu przywitał ją Stefan i Sambor . - Dobry wieczór . - Wycedziła przez zęby starając się ich ominąć  .
S: Pędzi pani ,jakby sam diabeł panią gonił - Zażartował Sambor .
W: Oj panowie , gdzie diabeł nie może Falkowicza pośle ! - Rzuciła bez namysłu i udała się w głąb korytarza, szukając dla siebie zajęcia jak najdalej od Falkowicza.  Niestety po 3 godzinach szykowali się do operacji. Myli się w  ciszy Wiki patrzała uważnie na profesora który dostrzegł jej spojrzenie .
F: Dlaczego pani mi się tak przygląda ? - Zapytał z uśmiechem myśląc o nocy .
W: Szukam rogów . - Powiedziała poważnie . Na co Sambor wybuchnął śmiechem .
F: Czyżbym był złem wcielonym ? - Zastygł na chwilę po czym rozpromienił się na nowo .
W:  Tego to ja nie wiem profesorze . - Drażniła się z nim - Ale na pewno ma pan rogatą duszę,profesorze.
F: Pani również . - Zaśmiał się i poprawił lekko włosy . - Ile bym dał żeby znów była tak blisko, patrzała się na mnie i uśmiechała - Pomyślał i uśmiechnął się szeroko.
W: Profesorze z kont to samo zadowolenie ? -Przerwała mu przemyślenia.-Widać że pomyślał pan o czymś bardzo przyjemnym.- Sambor stał i gapił się jak wrona na  ser myjąc ręce .
F: W istocie , moja droga ... W istocie .- Uśmiechnął się pewny siebie i wytarł ręce patrząc na osłupiałego Sambora który chyba się zaciął - Panie doktorze , ordynatorze dyrektorze , czy wszystko w porządku?
S: Dlaczego się pan pyta , przecież mnie pan nie znosi z wzajemnością oczywiście .
F: Doktorze nasze wzajemne animozje nie mają znaczenia , tu chodzi o życie pacjenta.-Powiedział patrząc na zmieszanego Sambora który zdał sobie sprawę że Falkowicz nie potrzebuję czasu żeby pokonać go jednym zdaniem,słowem. - Możemy zaczynać ? - Zapytał po czym wszyscy skierowali się na sale operacyjną. Mimo iż operacja była planowana od miesięcy nikt się nie przygotował. Pacjent zmarł w wyniku źle odczytanych badań przez Kingę . Wiktoria ze smutną miną opuściła sale i wolnym krokiem ruszyła w kierunku pokoju lekarskiego. Zastała tam Borysa patrzącego z żalem na pływającą do góry brzuchem rybkę. Wiki podeszła do Borysa  i położyła mu rękę na ramieniu. - Tak szybko odchodzą.-Na co Borys  wybuchnął nie opanowanym śmiechem a Piotr  spojrzał na Wiktorię która w duszy śmiała się jeszcze bardziej niż Borys. Piotr kucnął przy akwarium i patrzał na rybkę. 

B: No cóż idę po nową . - Zerwał się momentalnie i z uśmiechem od ucha do ucha pobiegł do zoologicznego. Sklep ten znajdował się 30 metrów od szpitala. Wiktoria omijała to miejsce z daleka, nie lubiła pająków których było tam pod dostatkiem. Spojrzała na Piotra a ten na nią.
Pi: Zmienny jak kobieta w ciąży . - Powiedział i objął Wiktorie jedną ręką. - Zostaliśmy tylko my ...
W: W sensie że ja i ty? - Zapytała z obrzydzeniem w oczach.
Pi: Tak ..  No chyba że widzisz tu jeszcze kogoś ? - Zapytał i spojrzał z uśmiechem na Wiktorie która miała ochotę uciec od niego jak najdalej . - Dasz się zaprosić na kolację ?
W: Jest 10 :00 .
Pi: Jestem idiotą .- Powiedział z udawanym żalem . - To tak czy nie ? 

W: Z idiotami się nie umawiam . - Powiedziała i nabrała jeszcze większej pewności siebie.
F: Witam państwa . - Do pokoju wszedł pewny siebie , jak zwykle arogancki profesor. 
Pi: Witam. - Powiedział i szybko wyszedł z lekarskiego, wiedział już iż Falkowicz i Wiktoria są w jednym pokoju to będzie co robić . Razem są jak ładunek wybuchowy .
F: Co pani na teatr . - Wiki spojrzała na niego zaciekawiona.- Dziś o 13;00 .
W: Bardzo chętnie . - Powiedziała i spojrzała na wbiegającego do lekarskiego Piotr z rękami pełnymi woreczków z rybami. - Borys ...- Chłopak obejrzał się na nią i otworzył woreczki wrzucając przy tym do akwarium 18 rybek .Całe akwarium zostało zamienione w pobojowisko .- Dobra to ja się zbieram.
F: Czyli jesteśmy umówieni ? - Zapytał patrząc na wychodzącą Wiktorię .
W: Tak. - Wyszła ze szpitala i pewnym siebie krokiem podążyła do hotelu . <Telefon>- Halo ?
Ad: No ja już się spakowałem , pożegnałem i czekam na taxi .- Powiedział Adam który najwyraźniej był już u mamy i oblał jej urodziny . 

W: I dzwonisz do mnie żeby mi to powiedzieć , tak ? - Zapytała.
Ad: Pomyślałem że skrócę sobie czas oczekiwania miłą pogawędką ..
W: To  sobie zadzwoń na zegarynkę albo nie wiem...telefon zaufania . - Palnęła szybko i rozłączyła się. Nie miała ani czasu ani ochoty ma takie pogawędki  . Weszła do hotelu gdzie zastała Tomka. Siedział koło obrzydzonej Agaty i jadł ciastka , jadł to mało powiedziane... pożerał . 
Ag: Tomek ... Nie za dużo tych, co ? Wystarczy . - Powiedziała z obrzydzeniem. 
P: Ale co ty bronisz dzieciakowi jeść ? Przecież on rośnie, kalorii potrzebuje . Zupełnie odwrotnie niż ty.
Ag: Zamknij się  . - Syknęła Agata do Przemka a Wiktoria nie zauważona przemknęła do pokoju szykować kreacje na randkę z profesorem . Otworzyła szafę i zaczęła szukać idealnej sukienki. Nawet nie zdawała sobie sprawy że ma ich tyle . W końcu wybrała sukienkę i srebrną błyszczącą biżuterię. Delikatny makijaż   podkreślający kolor jej pełnych zielonych oczu. Ubrała najwyższe szpilki jakie miała.
                                                       Przemek spojrzał  z pod łba i spojrzał w inną stronę .
Punktualnie profesor czekał pod hotelem wyszła przywitali się i odjechali. Jechali w ciszy co chwila spoglądając na siebie . Fakt że była godzina 13:00  i że za dwie godziny będzie zaczynała swój dyżur.
F: Jesteś dziś jakaś małomówna ... - Powiedział i spojrzał na Wiktorię.
W: Jestem dziś po prostu do niczego , swój dyżur całodobowy, później Adama , spałam tylko cztery godziny no i za dwie godzinki mam swój ośmiogodzinny dyżur .
F: Mogę cie troszkę wyręczyć . - Powiedział uśmiechając się przekonująco .
W: Może kiedy indziej bo musiałabym zostać sama z Adamem.
F: I  to jest argument . - Powiedział wychodząc z auta i otwierając drzwi przed Wiktorią , która zgrabnie wysiadła z auta . - Zapraszam. - Powiedział i wziął Wiktorię  pod rękę i równym krokiem ruszyli do budynku . - Dramat . - Powiedział zmysłowo prowadząc Wiktorię do sali.
**********************************************************

Otworzył oczy , spojrzał na miejsce obok i zauważył że było puste . - Uciekła .- Pomyślał i zaczął się ubierać. - Za bardzo na nią  naskoczyłem ... Nie powinienem zapraszać jej zaraz po kolacji do domu...- Pomyślał z chodząc na dół , ku jego zaskoczeniu ujrzał Wiktorię siedzącą przy stolę z kubkiem kawy.-Myślałem że uciekłaś .- Powiedział niskim tonek , który Wiktoria uwielbiała.
W: Jak widać nie. - Powiedziała a profesor podszedł do niej od tyłu położył ręce na jej tali i pocałował ją w szyję. - Andrzej ... Za pół godzinki mam dyżur , muszę jechać do siebie .
F: Odwieźć cię  ? - Zapytał siadając na przeciwko kobiety.
W: Nie , wezmę taxi . - Powiedziała  ubierając płaszcz. Gdy  taxi przyjechała pocałowała delikatnie profesora w policzek i wyszła .
T: Kolejna naiwna panienka profesora ? - Zapytał kierowca taxi , gdy tylko Wiktoria weszła. - Wiki ?
Kupę lat. Czyli kolejny naiwny gościu lekarki. - Powiedział śmiejąc się do dawnej znajomej ze szkoły.
W: Cześć Tobiasz , dobrze ciesze się że pytasz. A u ciebie ? - Zignorowała słowa Tobiasza który tylko uśmiechnął się bardziej.  - To tu . - Powiedziała i szybko wyszła z taxi.
P: Fajnie się nocowało u zabójcy ... ?! - Zapytał Przemek od progu.
W: Nie spałam. - Powiedziała mijając go w drzwiach . 

P: No ... - Przemka zamurowało a siedzący w kuchni Adam wybuchnął śmiechem patrząc na minę Przemka.
Ad: Przemuś , hej ... - Pomachał Przemkowi ręką przed oczami . - Nie śpimy.
P: Spadaj. - Syknął Przemek i poszedł do siebie. 


P.S. Komentować to bardzo motywujące :)