niedziela, 1 czerwca 2014

Opowiadanie cz.3

                                                            Cz.3 
                                             ~ Niewinne docinki ~  
                                         
Od progu przywitał ją Przemek . Nie wyglądał na zadowolonego . Na pewno znów będzie panikował i krzyczał że profesor jest zły . Więc Wiktoria minęła go jak powietrze i skierowała się do swojego pokoju. Usiadła na łóżku myśląc o ostatnich wydarzeniach gdy do pokoju wpadł Adam .
Ad: Hej ... - Powiedział uroczo i zatrzymał się przy łóżku zamyślonej dziewczyny , która zaprzyjaźniła się z Adamem, poczuli taką silną więź między sobą mieli tyle wspólnego . Wiki spojrzała na niego z pogardą, bo urocze słówka Adama  zawsze kojarzyły jej się z jednym , prośbą . Gdy tylko coś chciał  mówił uroczo i pytał się o dzień . - Jaki dziś miałaś dzień ?  - Zapytał a Wiktoria pomyślała że wykrakała , uśmiechnęła się sztucznie i wyjrzała  przez okno . - Wiki ... Bo .... Y...y.... Moja mama ma urodzinki weźmiesz dyżur?-Wiki kiwnęła głową . - To zmykaj do szpitala . - Powiedział ubierając kurtkę .
W: Już ? . - Adam potwierdził i wyszedł a Wiki przyłożyła głowę do poduszki , zacisnęła oczy aby nie uronić ani jednej łzy po czym nabrała powietrza i podniosła swoje wyczerpane ciało. Wyszła z pokoju i wolnym krokiem ruszyła do kuchni bo zostawiła tam telefon . Spojrzała na lodówkę gdzie wisiało zdjęcie Falkowicza z dorysowaną brodą i zębami w kratkę . Uśmiechnęła się i spojrzała na Przemka siedzącego za stołem, postanowiła że nie przyzna się do nocy z profesorem i wszystko wróci do normy. - To lepsze niż jakakolwiek dieta. - Powiedziała a Przemo uśmiechnął się a Wiki wzięła mazak ze stołu i dorysowała mu rogi i ogień. Przemek wybuchnął śmiechem. Wiki już nie bawiła się w malarza tylko wyszła pełnić dyżur Adama . Już od progu przywitał ją Stefan i Sambor . - Dobry wieczór . - Wycedziła przez zęby starając się ich ominąć  .
S: Pędzi pani ,jakby sam diabeł panią gonił - Zażartował Sambor .
W: Oj panowie , gdzie diabeł nie może Falkowicza pośle ! - Rzuciła bez namysłu i udała się w głąb korytarza, szukając dla siebie zajęcia jak najdalej od Falkowicza.  Niestety po 3 godzinach szykowali się do operacji. Myli się w  ciszy Wiki patrzała uważnie na profesora który dostrzegł jej spojrzenie .
F: Dlaczego pani mi się tak przygląda ? - Zapytał z uśmiechem myśląc o nocy .
W: Szukam rogów . - Powiedziała poważnie . Na co Sambor wybuchnął śmiechem .
F: Czyżbym był złem wcielonym ? - Zastygł na chwilę po czym rozpromienił się na nowo .
W:  Tego to ja nie wiem profesorze . - Drażniła się z nim - Ale na pewno ma pan rogatą duszę,profesorze.
F: Pani również . - Zaśmiał się i poprawił lekko włosy . - Ile bym dał żeby znów była tak blisko, patrzała się na mnie i uśmiechała - Pomyślał i uśmiechnął się szeroko.
W: Profesorze z kont to samo zadowolenie ? -Przerwała mu przemyślenia.-Widać że pomyślał pan o czymś bardzo przyjemnym.- Sambor stał i gapił się jak wrona na  ser myjąc ręce .
F: W istocie , moja droga ... W istocie .- Uśmiechnął się pewny siebie i wytarł ręce patrząc na osłupiałego Sambora który chyba się zaciął - Panie doktorze , ordynatorze dyrektorze , czy wszystko w porządku?
S: Dlaczego się pan pyta , przecież mnie pan nie znosi z wzajemnością oczywiście .
F: Doktorze nasze wzajemne animozje nie mają znaczenia , tu chodzi o życie pacjenta.-Powiedział patrząc na zmieszanego Sambora który zdał sobie sprawę że Falkowicz nie potrzebuję czasu żeby pokonać go jednym zdaniem,słowem. - Możemy zaczynać ? - Zapytał po czym wszyscy skierowali się na sale operacyjną. Mimo iż operacja była planowana od miesięcy nikt się nie przygotował. Pacjent zmarł w wyniku źle odczytanych badań przez Kingę . Wiktoria ze smutną miną opuściła sale i wolnym krokiem ruszyła w kierunku pokoju lekarskiego. Zastała tam Borysa patrzącego z żalem na pływającą do góry brzuchem rybkę. Wiki podeszła do Borysa  i położyła mu rękę na ramieniu. - Tak szybko odchodzą.-Na co Borys  wybuchnął nie opanowanym śmiechem a Piotr  spojrzał na Wiktorię która w duszy śmiała się jeszcze bardziej niż Borys. Piotr kucnął przy akwarium i patrzał na rybkę. 

B: No cóż idę po nową . - Zerwał się momentalnie i z uśmiechem od ucha do ucha pobiegł do zoologicznego. Sklep ten znajdował się 30 metrów od szpitala. Wiktoria omijała to miejsce z daleka, nie lubiła pająków których było tam pod dostatkiem. Spojrzała na Piotra a ten na nią.
Pi: Zmienny jak kobieta w ciąży . - Powiedział i objął Wiktorie jedną ręką. - Zostaliśmy tylko my ...
W: W sensie że ja i ty? - Zapytała z obrzydzeniem w oczach.
Pi: Tak ..  No chyba że widzisz tu jeszcze kogoś ? - Zapytał i spojrzał z uśmiechem na Wiktorie która miała ochotę uciec od niego jak najdalej . - Dasz się zaprosić na kolację ?
W: Jest 10 :00 .
Pi: Jestem idiotą .- Powiedział z udawanym żalem . - To tak czy nie ? 

W: Z idiotami się nie umawiam . - Powiedziała i nabrała jeszcze większej pewności siebie.
F: Witam państwa . - Do pokoju wszedł pewny siebie , jak zwykle arogancki profesor. 
Pi: Witam. - Powiedział i szybko wyszedł z lekarskiego, wiedział już iż Falkowicz i Wiktoria są w jednym pokoju to będzie co robić . Razem są jak ładunek wybuchowy .
F: Co pani na teatr . - Wiki spojrzała na niego zaciekawiona.- Dziś o 13;00 .
W: Bardzo chętnie . - Powiedziała i spojrzała na wbiegającego do lekarskiego Piotr z rękami pełnymi woreczków z rybami. - Borys ...- Chłopak obejrzał się na nią i otworzył woreczki wrzucając przy tym do akwarium 18 rybek .Całe akwarium zostało zamienione w pobojowisko .- Dobra to ja się zbieram.
F: Czyli jesteśmy umówieni ? - Zapytał patrząc na wychodzącą Wiktorię .
W: Tak. - Wyszła ze szpitala i pewnym siebie krokiem podążyła do hotelu . <Telefon>- Halo ?
Ad: No ja już się spakowałem , pożegnałem i czekam na taxi .- Powiedział Adam który najwyraźniej był już u mamy i oblał jej urodziny . 

W: I dzwonisz do mnie żeby mi to powiedzieć , tak ? - Zapytała.
Ad: Pomyślałem że skrócę sobie czas oczekiwania miłą pogawędką ..
W: To  sobie zadzwoń na zegarynkę albo nie wiem...telefon zaufania . - Palnęła szybko i rozłączyła się. Nie miała ani czasu ani ochoty ma takie pogawędki  . Weszła do hotelu gdzie zastała Tomka. Siedział koło obrzydzonej Agaty i jadł ciastka , jadł to mało powiedziane... pożerał . 
Ag: Tomek ... Nie za dużo tych, co ? Wystarczy . - Powiedziała z obrzydzeniem. 
P: Ale co ty bronisz dzieciakowi jeść ? Przecież on rośnie, kalorii potrzebuje . Zupełnie odwrotnie niż ty.
Ag: Zamknij się  . - Syknęła Agata do Przemka a Wiktoria nie zauważona przemknęła do pokoju szykować kreacje na randkę z profesorem . Otworzyła szafę i zaczęła szukać idealnej sukienki. Nawet nie zdawała sobie sprawy że ma ich tyle . W końcu wybrała sukienkę i srebrną błyszczącą biżuterię. Delikatny makijaż   podkreślający kolor jej pełnych zielonych oczu. Ubrała najwyższe szpilki jakie miała.
                                                       Przemek spojrzał  z pod łba i spojrzał w inną stronę .
Punktualnie profesor czekał pod hotelem wyszła przywitali się i odjechali. Jechali w ciszy co chwila spoglądając na siebie . Fakt że była godzina 13:00  i że za dwie godziny będzie zaczynała swój dyżur.
F: Jesteś dziś jakaś małomówna ... - Powiedział i spojrzał na Wiktorię.
W: Jestem dziś po prostu do niczego , swój dyżur całodobowy, później Adama , spałam tylko cztery godziny no i za dwie godzinki mam swój ośmiogodzinny dyżur .
F: Mogę cie troszkę wyręczyć . - Powiedział uśmiechając się przekonująco .
W: Może kiedy indziej bo musiałabym zostać sama z Adamem.
F: I  to jest argument . - Powiedział wychodząc z auta i otwierając drzwi przed Wiktorią , która zgrabnie wysiadła z auta . - Zapraszam. - Powiedział i wziął Wiktorię  pod rękę i równym krokiem ruszyli do budynku . - Dramat . - Powiedział zmysłowo prowadząc Wiktorię do sali.
**********************************************************

Otworzył oczy , spojrzał na miejsce obok i zauważył że było puste . - Uciekła .- Pomyślał i zaczął się ubierać. - Za bardzo na nią  naskoczyłem ... Nie powinienem zapraszać jej zaraz po kolacji do domu...- Pomyślał z chodząc na dół , ku jego zaskoczeniu ujrzał Wiktorię siedzącą przy stolę z kubkiem kawy.-Myślałem że uciekłaś .- Powiedział niskim tonek , który Wiktoria uwielbiała.
W: Jak widać nie. - Powiedziała a profesor podszedł do niej od tyłu położył ręce na jej tali i pocałował ją w szyję. - Andrzej ... Za pół godzinki mam dyżur , muszę jechać do siebie .
F: Odwieźć cię  ? - Zapytał siadając na przeciwko kobiety.
W: Nie , wezmę taxi . - Powiedziała  ubierając płaszcz. Gdy  taxi przyjechała pocałowała delikatnie profesora w policzek i wyszła .
T: Kolejna naiwna panienka profesora ? - Zapytał kierowca taxi , gdy tylko Wiktoria weszła. - Wiki ?
Kupę lat. Czyli kolejny naiwny gościu lekarki. - Powiedział śmiejąc się do dawnej znajomej ze szkoły.
W: Cześć Tobiasz , dobrze ciesze się że pytasz. A u ciebie ? - Zignorowała słowa Tobiasza który tylko uśmiechnął się bardziej.  - To tu . - Powiedziała i szybko wyszła z taxi.
P: Fajnie się nocowało u zabójcy ... ?! - Zapytał Przemek od progu.
W: Nie spałam. - Powiedziała mijając go w drzwiach . 

P: No ... - Przemka zamurowało a siedzący w kuchni Adam wybuchnął śmiechem patrząc na minę Przemka.
Ad: Przemuś , hej ... - Pomachał Przemkowi ręką przed oczami . - Nie śpimy.
P: Spadaj. - Syknął Przemek i poszedł do siebie. 


P.S. Komentować to bardzo motywujące :) 

10 komentarzy:

  1. hhhahha ! CUDOWNE ! NIe wiem ,co napisać ,ale to jest GENIALNE ! Po prsotu pisz dalej. Czekam. Masz talent ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dajesz czadu ... Kiedy next ?

    OdpowiedzUsuń
  3. napisz jak możesz kolejną część

    OdpowiedzUsuń
  4. Proszę cię pisz szybkiego nexta)))
    Florentyna

    OdpowiedzUsuń
  5. czy jest jakaś szansa o napisanie kolejną część

    OdpowiedzUsuń
  6. ha ha super. czekam next'a ... Już dziś :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie
    Fawka

    OdpowiedzUsuń

Komentujcie ! <3 To bardzo motywujące i daje mocnego kopa :P
Można komentować anonimowo.