piątek, 30 stycznia 2015

Opowiadanie cz.29 - 2

Consalida leżała na łóżku czytając pierwszą lepszą książkę leżącą w pokoju Oli akurat padło na ,,Jak być idealnym rodzicem'' , czytała by zapomnieć o Falkowiczu za którym tak bardzo tęskniła. Tęskniła za jego dotykiem, zapachem jego perfum, głosem oraz wzrokiem. Consalida kochała jak Falkowicz spoglądał na nią, jak rozbierał ją wzrokiem. Odłożyła książkę na biurko stojące obok łóżka, obróciła się na drugi bok i usłyszała płacz dobiegający z pokoju Woźnickiej. Wstała szybko, założyła szlafrok i wyszła na korytarz, wszyscy spali. Obróciła się, po cichu weszła do pokoju Agaty. To co tam ujrzała zaszokowało ją. U Woźnickiej świeciła się lampka a ona sama klęczała na środku pokoju ze skalpelem w ręce, cięła się. Na jej ręce było już kilka kresek. Ona robiła właśnie kolejną. Płakała. 
-Wiki... - Wyjęczała gdy tylko zobaczyła rudą kobietę w progu.-Ja... Ja już nie umiem. Nie umiem...  To pomaga... ból psychiczny przekłada się teraz w fizyczny, jakbym za mocno.-Ucichła lecz po chwili kontynuowała.-Jakbym...Jakbym.
-Ci... Odłóż to. Chodź do mnie. -Poprosiła spokojnie, chodź ręce drgały jej bardziej jak przy pierwszej operacji, jak nigdy do tą.  
-Wiki, nie... Proszę. Ja będę szczęśliwa, wyjdź z tą nikt cię nie będzie podejrzewał!
-Cicho...-Zabrała Woźnickiej żyletkę, zabandażowała rękę i zaprowadziła do siebie do pokoju.-Agato, wiesz że tak nie można? 
-A jak można?! Straciłaś kiedyś dziecko?!
-Nie, ale to już było. Teraz zacznij wszystko od nowa. Jeszcze kiedyś będziesz miała dziecko, męża, rodzinę dom i psa. 
-Proszę... -Odsłoniła drugą rękę, była czysta.-Jak skończy mi się miejsce to przestane.
-Za kilka lat będziesz żałować, i gdy tylko spojrzysz na rękę wszystko wróci od nowa. 
-Wiki... Przytul... - Wiki posłusznie objęła Woźnicką.
-Nie płacz. Może pojedziemy do Hiszpanii? Słońce...

-Nie. Ja mam szpital obowiązki. Ja tu zostanę, zostań ze mną. 
-Zostanę, zostanę... Nie płacz, Kładź się, jest późno. - Powiedziała ciepło i spokojnie chodź coraz bardziej bała się o Agatę. Widziała na jej twarzy radość a czuła że jest smutna, To wszystko dołowało ją, nie umiała się skupić na niczym nawet gdy operowała myślała co robi Agata...
-Wiki. Przepraszam.
-Nie masz za co mnie przepraszać. - Objęła ją mocniej by Agata poczuła że nie jest sama. 


-Agato, Agato co gotujesz?-Consalida weszła do kuchni i ujrzała tam Agatę, zachowującą się dość normalnie. Robiła śniadanie, nie było widać na niej nie wyspania ani śladów po ,,nocnej akcji''. Wydawała się dziwnie spokojna...
-Em.. jajecznicę. Chcesz? -Wiki skinęła głową.-Okey... Robię też Przemkowi, Adamowi i Borysowi. Nie wiesz może z ilu jajek zrobić? - Zapytała po czym sięgnęła ręką do szafki, rękaw  spadł jej z nadgarstka i zauważyć można że na jej ręce pojawiła się nowa kreska. Kreska była cienka oraz krótka w porównaniu do innych. Agata nie przejęła się tym że Wiki to widziała ściągnęła rękaw z powrotem  i nie wzruszona pytała dalej.-Lubią rzadką czy...?
-Rzadką. - Ucięła krótko Wiktoria.- Znów się cięłaś ? -Zapytała zimno.

-Cicho.-Wysyczała.-Tak, ostatni raz.
-Wiem. Dziś śpisz ze mną, nie będzie już takich numerów. 

-Nie potrzebuję niani . 
-Niani, nie ale psychologa! Agata ! Ty wiesz co robisz? Jesteś dla mnie siostrą ale bez takich wybryków nie możesz się ciąć ! To jest chore i dobre tylko w filmach!
-Wydaje ci się! Cięłaś się kiedyś?! 

-Tak! - Krzyknęła na cały głos i pokazała Woźnickiej blizny na udzie. -Jesteś szczęśliwa?!
-Przepraszam.-Powiedziała tylko i nałożyła jedzenie na talerz.
-Agata, nie możesz ! Jesteś dla nas ważna! Zrozum! 

-Rozumiem, ale ja cierpię, nikt mi nie umie pomóc! 
-Ty nie dasz sobie pomóc ! - Na te słowa Woźnicka wyszła z kuchni.-Przepraszam.-Wyjęczała.
-Adam! - Consalida usłyszała niski głos dobiegający z salonu, był to Falkowicz. 

-Jeszcze jego tu brakowało...- Wysyczała w  myślach.-Adama nie ma, miał nockę będzie za pół godziny. -Powiedziała takim samym tonem jak w myślach. 
-Spokojnie Wiki co jesteś taka poirytowana? Problemy jakieś? -Zapytał cynicznie.
-Nie nie mam żadnych problemów. Jestem tylko ciekawa o co tobie chodzi?! Mam już dosyć tych ciągłych pretensji i docinek! - Wrzasnęła i wybiegła z hotelu rezydentów... Wściekła pobiegła pod dom Klaudii Miler. -Otworzysz!? -Dobijała się do drzwi. 
-Wiki, co ty tu robisz? - Zapytała zaspana.-O nie! Nie idę do pracy.-Próbowała się domyślić nie dając dojść Wiktorii do słowa.-Ani nie mogę zamienić się dyżurami!
-Nie, mogę się u Ciebie zatrzymać? Proszę.-Wyjęczała. 
-No chodź ale rachunki dzielimy na pół.-Wypaliła od razu.
-Dzięki, muszę od tego wszystkiego odpocząć. 
-No nie dziwię się. Słyszałam że Falkowicz ma córkę...
-Słucham?
-No przyszła taka do szpitala twierdzi że jest jego córką, starsza, a nasz profesorek nie zaprzecza...Może prawda... Może nie...-Consalida nic się nie odezwała, minęła Klaudię w progu.
-Ładnie mieszkasz. -Zmieniła temat.-Pójdę po swoje rzeczy wieczorem. 
-Mi to wisi, przynajmniej będę taniej mieszkać. 



Stronka Facebook
Stronka Facebook #2

Komentujcie ! :* 
Ps. Chyba odchodzę nikt i tak nie czyta moich opowiadań <By najmniej ich nie komentuje>

sobota, 24 stycznia 2015

Opowiadanie cz.27 - 2

Od całego incydentu minęły dwa lata... Adam zaczął je w więzieniu za ,,dilerkę życia'', następnie ,,siłą życia jest  Tiger '' i postanowił pobić rekord i nie spać przez dwa lata i żyć na Tigerach, skończyło się na trzech godzinach z Olą opowiadającą o postępach Frani, co określił miksturą na zasypianie  ,, Ola jest jak wełna, babcia i podwojona dawka leków nasennych''. Pokłócił on się także z Borysem o ,,Pierwszą - Osiemdziesiątą - Miłość Życia'' czyli Martę 19 letnią dilerkę. Borys uznał: ,,To mnie nazwała Osiołkiem'' na to Adam ,,OSŁEM OŚLE'' i oboje wylądowali na szyciu... Borysowi także przydarzyło się kilka wpadek na przykład gdy w centrum handlowym była bomba wszedł ,,za czerwoną kreskę śmierci i klęski'' i pewien policjant powiedział spokojnie że ma opuścić teren to postanowił poczekać za nim. Na szczęście bomba okazała się mało groźna i rozrzuciła tylko rzeczy do o koła niej w promieniu 10 metrów na to podszedł bliżej na odległość jakiś 2 metrów od bomby i powiedział ,,WIDŹCIE PATRZCIE! JAKBYM STAŁ TUTAJ TO NUR W MUR CZEREP CHLAS I MÓZG NA ŚCIANIE'' Policja natychmiast wzięła go z miejsca zdarzenia. Następnie przyjechała do niego mama i przedstawił Olę jako swoją narzeczoną a Franie jako swoje dziecko. Na szczęście nie było Przemka w domu bo na pewno dostał by szału. Mama Borysa była to ,,Stara gruba emerytura'' bynajmniej tak nazywał ją Borys z Adamem. Z wyglądu była grubszą starszą panią z siwymi włosami w wieku 71 lat. Była bardzo wymagająca więc nie za bardzo lubiana przez Borysa.
Tymczasem u Przemka wszystko w najlepszym porządku, postanowił uspokoić się trochę, ich dwu letnia już córka Frania uczyła się mówić umiała już kilka wyrazów na przykład: ,,Mama, Szpital, Tata, Frasia'' mowa szła jej dość ciężko ale chodziła już doskonale.
Ola dostała się na ginekologie i zastępuję obecnie w Pracy Hanę Goldberg, która urodziła tydzień temu dziewczynkę Martę, jej ojciec Radwan jest szczęśliwym tatą po ślubie z kobietą jego marzeń Haną.
Agata porobiła w 2 miesiącu ciąży i obecnie choruję na depresję. Jej jedyną pocieszycielką jest Wiki która w koło u niej siedzi i pociesza ją lecz ta najpierw straciła fajnego faceta a następnie dzieci które zaakceptowała i pokochała. 

Marek cały czas czeka na Agatę, skończył związek z Dorotą a z synem widzi się raz w tygodniu.
Konica odzyskał dzieci.
U wszystkich wszystko dochodzi do normy nawet u Agaty jest już lepiej gorzej z Wiktorią i Falkowiczem... Kochają się lecz boją do tego przyznać... Falkowicz kocha ją bardziej niż swoją willę, pieniądze, sławę medyczną nawet bardziej jak wszystko razem wzięte. Bał się do tego przyznać ponieważ bał się wyśmiania a Wiktoria znów czuła coś ale nie chciała mówić o tym profesorowi gdyż zważając na jego charakter wykluczał w 99% miłość do Consalidy.

-Jak na nią patrzę to mam ochotę na facetów takich jak Konica... - Jęczał Borys oglądając zdjęcia swojej dawnej koleżanki z liceum, Agnieszki.
-Bóg jednak ma poczucie humoru skoro ją stworzył... - Dodał Adam.
-Oj ma... Agata chodź zobacz! - Borys zawołał Agatę, która siedziała w kącie i czytała ,,Resztki Duszy'' *
- Nie mam ochoty. - Wyjąkała.
-Ona ma depresję daj jej spokój. - Krzyknęła z kuchni Consalida.

-Depresja to jest w tedy gdy kupujesz hula hop i pasuje. - Za żartował głupio Adam. 
-Nie śmieszne. - Wyjąkała i zaczęła płakać na nowo. [Agata]
-Ooo...  A teraz cie o coś zapytam... Jak nazywają się osoby, które w celach zarobkowych stoją przy drogach publicznych? - Zapytał Borys Jakubek.
-Dziwki?! - Zaczął zgadywać Adam.
- Nie... Znaczy też ale ...
- Pały? - Zgadywał dalej Krajewski.
- Ci... Niech Agata zgadnie. Agato o kim mowa? 

- Policji wyjąkała. 
-Brawwwooooo !!!! - Zaczął się szczerzyć i klaskać jak 8 latek do 3 latka.
-Przestań się szczerzyć tylko idź do szpitala i zobacz czy cię tam nie ma.

-Ogej.
-Chyba okey.- Adam uderzył Borysa w głowę i zaczęli się bić. 

-Przestać! - Krzyknęła Consalida a mężczyźni odskoczyli od siebie.
-No właśnie, Borys przestań bo ty drugi odejdziesz ze szpitala i cie tam nie będzie i się nie zobaczysz.-Zaczął mądrować się Adam.
-No to chodź.
15 minut później...
-Agatko, wszyscy tutaj tęsknimy za tobą starą, radosną i uśmiechniętą...Życie toczy się dalej nie wolno ci się załamywać w połowie.
-Straciłam serce bijące pod moim... Straciłaś kiedyś dziecko?!
-Wiki...Spójrz na uśmiech Hany ona straciła...
-Ja nie jestem Haną.
-Idziemy, ubierz się. - Rozkazała i podała Woźnickiej kurtkę. 

-Nigdzie nie idę.
-Nie masz wyjścia. Chodź, chcesz się zabić?!
-Nie twój interes. 

- A czyj?! No powiedz czyj ?! Mój!
-Dobra. Gdzie idziemy..? Tylko nie opić się bo mam już dość alkoholu a jak na alkohol to tylko z kimś odpowiedzialnym. - Podkreśliła znacząco słowo ,,odpowiedzialnym''
-Nie, do domu dziecka. Będziesz miała swoje dziecko. 

-Taaak. Wezmą nas za lesbijki i nie dostane dziecka a chcę swoje!!! Tylko moje! 
-In vitro?
-Nie... Przyjdzie czas... Przepraszam. -Ucałowała Consalide w policzek.- Idę się położyć a jutro zaczynam wszystko od nowa.
-No myślę. - Uśmiechnęła się.


*Książkę Wymyśliłam ;)
*Powracam wcześniej... Strasznie się za wami stęskniłam ! :*  
A więc ruszam z kolejnym sezonem, drugim.  Mam nadzieje że nowy sezon wam się spodoba. :*
 *Wiktoria Falkowicz musiała niestety odejść ponieważ przeprowadza się ;( WIKI ! Będziemy za tobą strasznie tęsknić  ! :* '' 

Opowiadanie cz.28 - 2

Następny dzień zaczął się od hałasów dobiegających z kuchni, rzekome hałasy była to kłótnia Borysa, Agaty oraz Adama o najlepsze miejsce przy telewizorze. 
-Agatko ja cie rozumiem ! Ale tu zawsze siedzę i koniec. -Próbował na spokojnie wytłumaczyć Borys.
-Borysie... Mam to w dupie! - Krzyknęła na całe gardło Woźnicka. 

-Borys panią się ustępuję... - Powiedział Adam a Borys odsunął się. - Agato... Usiądź.-Agata usiadła zaskoczona nagłą grzecznością Adama.- No to ty sobie tutaj siedź a my weźmiemy sobie telewizor. Brać! - Krzyknął, Borys szarpnął telewizor i uciekli z nim do pokoju. 
-Mam waz w dupie ! - Krzyknęła za nimi Agata.
-To pojemną masz tą dupę! -Odkrzyknął Borys.
-Jak miło znów cię usłyszeć wesołą... -Powiedziała Wiktoria gdy tylko zobaczyła krzyczącą Woźnicką z radosnym spojrzeniem. 

-Chyba wściekłą na tych dwóch palantów. - Pokręciła głową.-Dziś zaczynam od nowa.
-No myślę ! - Uśmiechnęła się i poszła w kierunku kuchni.-Kawy? 

-Nie, piłam a zaraz muszę zmykać do szpitala.
-Wracasz? 

-Tak, o 8 zaczynam dyżur. 
-Świetnie ja też. Może znajdziemy chwilkę na kawkę.
-Może...- Uśmiechnęła się zadziornie. -Ale najpierw muszę znaleźć chwilkę na makijaż bo wyglądam strasznie. Masz może pożyczyć kredkę do oczu? 
-Kolor? - Zajrzała do kosmetyczki. -Musimy wybrać się na zakupy bo moja kosmetyczka jest już prawie pusta. 
-Czarną i złotą. No musimy. Ale wątpię że zdążymy bo ja kończę dopiero o 23:45. 
-No to dupa bo ja o 2 w nocy bo mam operację z Falkowiczem.-Odpowiedziała znudzona.-Mam  go dość. Niby był na początku moim wrogiem, później coś między nami było, później znów coś zgasło a teraz mnie unika.
-Może z  nim porozmawiaj...
-A jak mnie wyśmieje? 
-A jak on się boi że ty go wyśmiejesz? Może postaw sprawę jasno.
-Może tak zrobię. A teraz może zajmijmy się makijażem bo dyżur jest za nie całą godzinę. 
-Nom... Jak pójdziemy na te zakupy muszę kupić sobie jakieś piżamy, bo śpię w twoich. 
-O ...Muszę przeprosić Adama...
-Hm...?
-Powiedziałam mu że jak chce mieć fajne piżamy to niech weźmie i do sklepu pójdzie, kupi a nie mi kradnie i nazwałam go złodziejem. 
-Wiki, Wiki. On już nie pamięta od tych piw mu nie poszła wątroba tylko mózg mu poszedł.
-Na to wygląda.

-Pani Agata Woźnicka?
-No tak. A o co chodzi? - Zapytała

-Ja chcę żeby pani była moim lekarzem prowadzącym,tak dobrze się pani z oczu patrzy.-Powiedziała to starsza kobieta w wieku około 75 lat, ubrana w czarną spódnicę oraz białą wełnianą bluzkę.-Choruję na ból głowy.
-Straszna choroba.-Pomyślała Woźnicka.-Ale może coś się za tym ciągnie...-Dodała w myślach po czym wzięła panią Janie(Tak nazywała się pacjentka) pod rękę i ruszyła w kierunku izby przyjęć. - A jak pani się tutaj dostała? 

-Zaprowadził mnie do pani taki wysoki, przystojny lekarz... Powinna się pani za niego brać bo wygląda na wolnego. 
- A wie pani jak on ma na imię? - Zapytała Woźnicka. 
-Adam. - Zastanowiła się. - Tak, Adam Krajewski.- Na te słowa pani Janiny Woźnicka wybuchła nie kontrolowanym śmiechem po czym powiedziała krótko ,,Przepraszam''.
-Eh... Młodzi. Śmiać się będziesz jak ktoś ci go sprzątnie z przed nosa. A teraz przejdźmy do leczenia. Boli mnie tu!-Pokazała na klatkę piersiową.-I tu!-Pokazała na głowę.-Oraz tu!-Pokazała na kolano.-Tu także-Pokazała na kostkę.-Tu.-Pokazała na brzuch.-O tu teraz bardzo mnie zabolało.-pokazała na gardło.-I tu...
-Dobrze! -Przerwała jej zniecierpliwiona Woźnicka.-Przepisze pani coś przeciwbólowego i po sprawie. 
-O nie moja droga... Mam też mdłości i nie jestem w ciąży, mąż ode mnie odszedł.
-Co kurwa?! Przecież ona ma 75 co ona mi tu pierdoli...-Wysyczała Agata.
-Słucham? 
-Powiedziałam że na te objawy może zaradzić... Pan doktor Dryl.
-No dobrze. Zaprowadź mnie do niego! - Rozkazała Janina pielęgniarce.
-Dobrze.- Powiedziała poważnie chodź o mało nie wybuchnęła śmiechem. 

-Kawwyyyy!!!!! - Do pokoju lekarskiego wpadła Consalida zastała tam Falkowicza oraz Woźnicką. -O czym gadacie? -Stara zapomnieć o tym wszystkim i traktować Falkowicza normalnie jak dwa lata temu, przed tym całym incydentem.
-O tobie, Wiktorio.-Odpowiedział nie odrywając wzroku od papierów. 
-Obgadujecie mnie? - Zaśmiała się.-No trudno. To przeżyje ale braku kawy nie... A co do kawy to... Nie ma kawy?! Jak w pokoju lekarskim może nie być kawy?! Kawa to podstawa! Przecież lekarz nie ma czasu chodzić do bufetu !!! 
-Wiki, spokojnie... - Uspokoiła ja Agata.- Kawa stoi za tobą. 
-O dzięki. - Zarumieniła się po czym zaparzyła kawę.


Powracam wcześniej ! Strasznie się za wami stęskniłam ! :)  Oto kolejna część mojego opowiadania mam nadzieje że wam się spodoba. Liczę na komentarze, nawet jeśli w komentarzu wpiszecie ,,:)'' to ja wiem że byliście na moim blogu i będę happy! :) Dziękuję wam przy okazji za komentarze i wyświetlenia których jest bardzo dużo i nadal przybywają. Dziękuję ! :*


wtorek, 6 stycznia 2015

Opowiadanie cz.26

- Liczyć to ty sobie możesz.- Rzucił się na niego Marek który własnie wbiegł na teren Leśnej Góry w odwiedziny do Agaty. - Świnio! Moją kobietę! - Zaczął okładać go pięściami po czym padł szczał wykonany przez Falkowicza, który szczelił najpierw  w Mateusza, który zginął na miejscu a następnie w Radka.
 
***KILKA DNI PÓŹNIEJ***
- Andrzej odwaliło ci! - Zaczęła wrzeszczeć Wiktoria na Falkowicza który właśnie wyszedł z więzienia za wysoką kaucją od Kingi Walczyk.
- Wiktoria ja zabiłem człowieka, ratowałem Rogalskiego a co ważniejsze Ciebie a ty nadal masz pretensje?!
- Mogłeś nie trafić !!!
- Ale trafiłem! Rozumiesz?! T R A F I Ł E M ! A teraz daj mi spokój. - Minął Consalide i zamknął jej drzwi przed nosem. Zrobił jakieś pięć kroków po czym wrócił i je otworzył- No tak... Ty tu mieszkasz.
-Co ci tam zrobili? Zrobiłeś się cholernie zarozumiały!
-Daj mi wszystko ułożyć.
-Dam. Ale ja na to ułożenie poczekam w hotelu. - Minęła profesora i zaczęła pakować.
-Dobry pomysł. - Sięgnął po butelkę whisky i nie przejmując się Wiktorią zaczął pić.
-Dzięki, fajnie było zadzwonię po taksówkę.


No i koniec sezonu:) Postanowiłam co rok robić nowy sezon. Kolejny Sezon będzie kontynuacją tego opowiadania za rok. Nie miałam pomysłu na idealne zakończenie więc zrobiłam krótki tekst. Mam nadzieje że was zaciekawiłam. *.-
Kolejny sezon będzie w lutym . :* :* :* Liczę na komentarze :)