Consalida leżała na łóżku czytając pierwszą lepszą książkę leżącą w pokoju Oli akurat padło na ,,Jak być idealnym rodzicem'' , czytała by zapomnieć o Falkowiczu za którym tak bardzo tęskniła. Tęskniła za jego dotykiem, zapachem jego perfum, głosem oraz wzrokiem. Consalida kochała jak Falkowicz spoglądał na nią, jak rozbierał ją wzrokiem. Odłożyła książkę na biurko stojące obok łóżka, obróciła się na drugi bok i usłyszała płacz dobiegający z pokoju Woźnickiej. Wstała szybko, założyła szlafrok i wyszła na korytarz, wszyscy spali. Obróciła się, po cichu weszła do pokoju Agaty. To co tam ujrzała zaszokowało ją. U Woźnickiej świeciła się lampka a ona sama klęczała na środku pokoju ze skalpelem w ręce, cięła się. Na jej ręce było już kilka kresek. Ona robiła właśnie kolejną. Płakała.
-Wiki... - Wyjęczała gdy tylko zobaczyła rudą kobietę w progu.-Ja... Ja już nie umiem. Nie umiem... To pomaga... ból psychiczny przekłada się teraz w fizyczny, jakbym za mocno.-Ucichła lecz po chwili kontynuowała.-Jakbym...Jakbym.
-Ci... Odłóż to. Chodź do mnie. -Poprosiła spokojnie, chodź ręce drgały jej bardziej jak przy pierwszej operacji, jak nigdy do tą.
-Wiki, nie... Proszę. Ja będę szczęśliwa, wyjdź z tą nikt cię nie będzie podejrzewał!
-Cicho...-Zabrała Woźnickiej żyletkę, zabandażowała rękę i zaprowadziła do siebie do pokoju.-Agato, wiesz że tak nie można?
-A jak można?! Straciłaś kiedyś dziecko?!
-Nie, ale to już było. Teraz zacznij wszystko od nowa. Jeszcze kiedyś będziesz miała dziecko, męża, rodzinę dom i psa.
-Proszę... -Odsłoniła drugą rękę, była czysta.-Jak skończy mi się miejsce to przestane.
-Za kilka lat będziesz żałować, i gdy tylko spojrzysz na rękę wszystko wróci od nowa.
-Wiki... Przytul... - Wiki posłusznie objęła Woźnicką.
-Nie płacz. Może pojedziemy do Hiszpanii? Słońce...
-Nie. Ja mam szpital obowiązki. Ja tu zostanę, zostań ze mną.
-Zostanę, zostanę... Nie płacz, Kładź się, jest późno. - Powiedziała ciepło i spokojnie chodź coraz bardziej bała się o Agatę. Widziała na jej twarzy radość a czuła że jest smutna, To wszystko dołowało ją, nie umiała się skupić na niczym nawet gdy operowała myślała co robi Agata...
-Wiki. Przepraszam.
-Nie masz za co mnie przepraszać. - Objęła ją mocniej by Agata poczuła że nie jest sama.
-Agato, Agato co gotujesz?-Consalida weszła do kuchni i ujrzała tam Agatę, zachowującą się dość normalnie. Robiła śniadanie, nie było widać na niej nie wyspania ani śladów po ,,nocnej akcji''. Wydawała się dziwnie spokojna...
-Em.. jajecznicę. Chcesz? -Wiki skinęła głową.-Okey... Robię też Przemkowi, Adamowi i Borysowi. Nie wiesz może z ilu jajek zrobić? - Zapytała po czym sięgnęła ręką do szafki, rękaw spadł jej z nadgarstka i zauważyć można że na jej ręce pojawiła się nowa kreska. Kreska była cienka oraz krótka w porównaniu do innych. Agata nie przejęła się tym że Wiki to widziała ściągnęła rękaw z powrotem i nie wzruszona pytała dalej.-Lubią rzadką czy...?
-Rzadką. - Ucięła krótko Wiktoria.- Znów się cięłaś ? -Zapytała zimno.
-Cicho.-Wysyczała.-Tak, ostatni raz.
-Wiem. Dziś śpisz ze mną, nie będzie już takich numerów.
-Nie potrzebuję niani .
-Niani, nie ale psychologa! Agata ! Ty wiesz co robisz? Jesteś dla mnie siostrą ale bez takich wybryków nie możesz się ciąć ! To jest chore i dobre tylko w filmach!
-Wydaje ci się! Cięłaś się kiedyś?!
-Tak! - Krzyknęła na cały głos i pokazała Woźnickiej blizny na udzie. -Jesteś szczęśliwa?!
-Przepraszam.-Powiedziała tylko i nałożyła jedzenie na talerz.
-Agata, nie możesz ! Jesteś dla nas ważna! Zrozum!
-Rozumiem, ale ja cierpię, nikt mi nie umie pomóc!
-Ty nie dasz sobie pomóc ! - Na te słowa Woźnicka wyszła z kuchni.-Przepraszam.-Wyjęczała.
-Adam! - Consalida usłyszała niski głos dobiegający z salonu, był to Falkowicz.
-Jeszcze jego tu brakowało...- Wysyczała w myślach.-Adama nie ma, miał nockę będzie za pół godziny. -Powiedziała takim samym tonem jak w myślach.
-Spokojnie Wiki co jesteś taka poirytowana? Problemy jakieś? -Zapytał cynicznie.
-Nie nie mam żadnych problemów. Jestem tylko ciekawa o co tobie chodzi?! Mam już dosyć tych ciągłych pretensji i docinek! - Wrzasnęła i wybiegła z hotelu rezydentów... Wściekła pobiegła pod dom Klaudii Miler. -Otworzysz!? -Dobijała się do drzwi.
-Wiki, co ty tu robisz? - Zapytała zaspana.-O nie! Nie idę do pracy.-Próbowała się domyślić nie dając dojść Wiktorii do słowa.-Ani nie mogę zamienić się dyżurami!
-Nie, mogę się u Ciebie zatrzymać? Proszę.-Wyjęczała.
-No chodź ale rachunki dzielimy na pół.-Wypaliła od razu.
-Dzięki, muszę od tego wszystkiego odpocząć.
-No nie dziwię się. Słyszałam że Falkowicz ma córkę...
-Słucham?
-No przyszła taka do szpitala twierdzi że jest jego córką, starsza, a nasz profesorek nie zaprzecza...Może prawda... Może nie...-Consalida nic się nie odezwała, minęła Klaudię w progu.
-Ładnie mieszkasz. -Zmieniła temat.-Pójdę po swoje rzeczy wieczorem.
-Mi to wisi, przynajmniej będę taniej mieszkać.
Stronka Facebook
Stronka Facebook #2
Komentujcie ! :*
Ps. Chyba odchodzę nikt i tak nie czyta moich opowiadań <By najmniej ich nie komentuje>
Super opowiadania piszesz.... Czekam na szybki next ;) Dużo weny ! ;) ~ Rudaaa Jula
OdpowiedzUsuńNie odchodź to że nie komentujemy nie znaczy że nie czytamy. Czekam na next :-D
OdpowiedzUsuńtez czekam na next nie odchodż proszę super piszesz te opowiadania
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa. .. ją się nie zgadzam żebyś obchodziła ;'(
OdpowiedzUsuń~PH
kiedy będzie next
OdpowiedzUsuńniecierpliwie czekam na next :) uwielbiam ten serial, a jeszcze bardziej Twoje opowiadania :)
OdpowiedzUsuń