sobota, 24 stycznia 2015

Opowiadanie cz.28 - 2

Następny dzień zaczął się od hałasów dobiegających z kuchni, rzekome hałasy była to kłótnia Borysa, Agaty oraz Adama o najlepsze miejsce przy telewizorze. 
-Agatko ja cie rozumiem ! Ale tu zawsze siedzę i koniec. -Próbował na spokojnie wytłumaczyć Borys.
-Borysie... Mam to w dupie! - Krzyknęła na całe gardło Woźnicka. 

-Borys panią się ustępuję... - Powiedział Adam a Borys odsunął się. - Agato... Usiądź.-Agata usiadła zaskoczona nagłą grzecznością Adama.- No to ty sobie tutaj siedź a my weźmiemy sobie telewizor. Brać! - Krzyknął, Borys szarpnął telewizor i uciekli z nim do pokoju. 
-Mam waz w dupie ! - Krzyknęła za nimi Agata.
-To pojemną masz tą dupę! -Odkrzyknął Borys.
-Jak miło znów cię usłyszeć wesołą... -Powiedziała Wiktoria gdy tylko zobaczyła krzyczącą Woźnicką z radosnym spojrzeniem. 

-Chyba wściekłą na tych dwóch palantów. - Pokręciła głową.-Dziś zaczynam od nowa.
-No myślę ! - Uśmiechnęła się i poszła w kierunku kuchni.-Kawy? 

-Nie, piłam a zaraz muszę zmykać do szpitala.
-Wracasz? 

-Tak, o 8 zaczynam dyżur. 
-Świetnie ja też. Może znajdziemy chwilkę na kawkę.
-Może...- Uśmiechnęła się zadziornie. -Ale najpierw muszę znaleźć chwilkę na makijaż bo wyglądam strasznie. Masz może pożyczyć kredkę do oczu? 
-Kolor? - Zajrzała do kosmetyczki. -Musimy wybrać się na zakupy bo moja kosmetyczka jest już prawie pusta. 
-Czarną i złotą. No musimy. Ale wątpię że zdążymy bo ja kończę dopiero o 23:45. 
-No to dupa bo ja o 2 w nocy bo mam operację z Falkowiczem.-Odpowiedziała znudzona.-Mam  go dość. Niby był na początku moim wrogiem, później coś między nami było, później znów coś zgasło a teraz mnie unika.
-Może z  nim porozmawiaj...
-A jak mnie wyśmieje? 
-A jak on się boi że ty go wyśmiejesz? Może postaw sprawę jasno.
-Może tak zrobię. A teraz może zajmijmy się makijażem bo dyżur jest za nie całą godzinę. 
-Nom... Jak pójdziemy na te zakupy muszę kupić sobie jakieś piżamy, bo śpię w twoich. 
-O ...Muszę przeprosić Adama...
-Hm...?
-Powiedziałam mu że jak chce mieć fajne piżamy to niech weźmie i do sklepu pójdzie, kupi a nie mi kradnie i nazwałam go złodziejem. 
-Wiki, Wiki. On już nie pamięta od tych piw mu nie poszła wątroba tylko mózg mu poszedł.
-Na to wygląda.

-Pani Agata Woźnicka?
-No tak. A o co chodzi? - Zapytała

-Ja chcę żeby pani była moim lekarzem prowadzącym,tak dobrze się pani z oczu patrzy.-Powiedziała to starsza kobieta w wieku około 75 lat, ubrana w czarną spódnicę oraz białą wełnianą bluzkę.-Choruję na ból głowy.
-Straszna choroba.-Pomyślała Woźnicka.-Ale może coś się za tym ciągnie...-Dodała w myślach po czym wzięła panią Janie(Tak nazywała się pacjentka) pod rękę i ruszyła w kierunku izby przyjęć. - A jak pani się tutaj dostała? 

-Zaprowadził mnie do pani taki wysoki, przystojny lekarz... Powinna się pani za niego brać bo wygląda na wolnego. 
- A wie pani jak on ma na imię? - Zapytała Woźnicka. 
-Adam. - Zastanowiła się. - Tak, Adam Krajewski.- Na te słowa pani Janiny Woźnicka wybuchła nie kontrolowanym śmiechem po czym powiedziała krótko ,,Przepraszam''.
-Eh... Młodzi. Śmiać się będziesz jak ktoś ci go sprzątnie z przed nosa. A teraz przejdźmy do leczenia. Boli mnie tu!-Pokazała na klatkę piersiową.-I tu!-Pokazała na głowę.-Oraz tu!-Pokazała na kolano.-Tu także-Pokazała na kostkę.-Tu.-Pokazała na brzuch.-O tu teraz bardzo mnie zabolało.-pokazała na gardło.-I tu...
-Dobrze! -Przerwała jej zniecierpliwiona Woźnicka.-Przepisze pani coś przeciwbólowego i po sprawie. 
-O nie moja droga... Mam też mdłości i nie jestem w ciąży, mąż ode mnie odszedł.
-Co kurwa?! Przecież ona ma 75 co ona mi tu pierdoli...-Wysyczała Agata.
-Słucham? 
-Powiedziałam że na te objawy może zaradzić... Pan doktor Dryl.
-No dobrze. Zaprowadź mnie do niego! - Rozkazała Janina pielęgniarce.
-Dobrze.- Powiedziała poważnie chodź o mało nie wybuchnęła śmiechem. 

-Kawwyyyy!!!!! - Do pokoju lekarskiego wpadła Consalida zastała tam Falkowicza oraz Woźnicką. -O czym gadacie? -Stara zapomnieć o tym wszystkim i traktować Falkowicza normalnie jak dwa lata temu, przed tym całym incydentem.
-O tobie, Wiktorio.-Odpowiedział nie odrywając wzroku od papierów. 
-Obgadujecie mnie? - Zaśmiała się.-No trudno. To przeżyje ale braku kawy nie... A co do kawy to... Nie ma kawy?! Jak w pokoju lekarskim może nie być kawy?! Kawa to podstawa! Przecież lekarz nie ma czasu chodzić do bufetu !!! 
-Wiki, spokojnie... - Uspokoiła ja Agata.- Kawa stoi za tobą. 
-O dzięki. - Zarumieniła się po czym zaparzyła kawę.


Powracam wcześniej ! Strasznie się za wami stęskniłam ! :)  Oto kolejna część mojego opowiadania mam nadzieje że wam się spodoba. Liczę na komentarze, nawet jeśli w komentarzu wpiszecie ,,:)'' to ja wiem że byliście na moim blogu i będę happy! :) Dziękuję wam przy okazji za komentarze i wyświetlenia których jest bardzo dużo i nadal przybywają. Dziękuję ! :*


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentujcie ! <3 To bardzo motywujące i daje mocnego kopa :P
Można komentować anonimowo.