wtorek, 21 października 2014

Opowiadanie cz.19

                                                              Cz.19
                                                            ~Denga~


- Panie doktorze. - Podeszła pielęgniarka do Adama- Pod siódemką jest pacjent który ma gorączkę, ból głowy, mięśni, stawów oraz wysypkę.
- Hm.. To pewnie kaszel...- Zastanowił się chwilę. - Proszę zawołać doktora Jakubka.
- Dobrze ale doktor Jakubek śpi..
- Pani Moniko. Ja jestem ordynatorem i każe pani zawołać Jakubka z którym ma właśnie dyżur!
- Dobrze, przepraszam.- Odeszła a za chwilę przyszedł Borys.
- Co chcesz? - Wszedł zaspany.
- Człowiek jest chory a my jesteśmy lekarzami. - Powiedział dumnie.
- A więc chodźmy. - Powiedział Borys i ruszyli.
- Dziń dobry !
- Dzik dobry !
- Chyba dzień dobry! Wreszcie jakiś lekarz... Mam wysypkę...  Głowa mnie...
- Ma pan Kaca !!!-  Zaczął od swej diagnozy Adam.
- A nie bo... O boże !!! - Zaczął wrzeszczeć po czym uciekł Borys.
- Ale co?!
- Gówno!  - Powiedział Adam i pobiegł za Borysem. - Borys ! -Dogonił go w lekarskim. Gdzie siedział Przemek lecz ani jeden ani drugi go nie zauważyli.
- Czytałem kiedyś...- Zaczął opowiadać Borys. - O Dendze... Denga jest to choroba tropikalna wywołana przez wisus dengi. Objawami są gorączka..
- On miał gorączkę !!!!
- Ból głowy, mięśni, stawów oraz wysypka!
- On miał wysypkę!!! - Komentował.
- Pamiętasz jak miałem odrę?! Taką samą miał ten gość!!!
- O nie !!!
- A czytałem także w odosobnionych przypadkach choroba prowadzi do gorączki krwotocznej!
- A ja czytałem że kłamiesz !!!
- A nie bo  ty nie umiesz czytać !!! 

- No i co?!
- Wróćmy do tematu... DENGI !!!!
- Dengę przynosi komar !!! - Powiedział zapominając o tym że dengę przynosi tylko kilka komarów należących do rodzaju Aedes. *- I nie ma na to lekarstwa!!! 

- Nie ma ?! A jak jesteśmy zarażeni ?!
- Denga to cichy zabójca...jak Falkowicz...- Odezwał się cichy dotąd Przemek.
- Aa aaa !!! - Borys i Adam zaczęli wrzeszczeć i panikować.
- Ej spokojnie... - Powiedział i poczuł ukucie na policzku.- KOMAR !!!

15 minut później Przemek siedział skulony w dużej izolatce (Kartonie po telewizorze z wyciętą dziurą, zaklejoną przezroczystą folią.) a Borys i Adam byli ubrani w strój pszczelarski.
- No toż jusz możemy bic do pacinta i pytać !!! - Powiedział znudzony Borys.
- A więc.  Panie dokturze idziemy ! - Powiedział ordynator Adam i ruszyli.
-  Dzik dobry! - powiedział na wejściu Borys. - Czy ugryzł pana Kumor? 

- Komar ! - Poprawił go pacjent. - Tak . Bo to raz... 
- A co panu jest ? -Zapytał Adam.
- Skąd mam wiedzieć ?! Wy jesteście lekarzami a nie ja! Przyszedłem  do szpitala by mnie zdiagnozowano i wyleczono!
-  Tyż się pytom ! - Zdenerwował się Borys.
- Proszę o zmianę lekarza !!!
- Nie. Ja jestem orynaturem i mówię nie !
- Chyba ordynatorem i zmieniam szpital.  

- NIE ! NIE ! NIE !
- TAK! TAK ! TAK !
- Nie i tyle. - Powiedział i wszedł Falkowicz. - Widzę mój bracie że moje miejsce ci spasowało.
- Oj tak. - Adam gdy tylko zobaczył Falkowicza uspokoił się.
- No więc. Co tu się dzieje?! - Zapytał wyczuwając awanturę.
- Ten Pun ma Dengę !!! - Zaczął panikować Borys. - Nie che się przyznać.
- Dengę ? Chryste panie... Przecież  ten człowiek jest zdrowy.
- Zdrowy ?! Ni jest zdrowy ! - Przyłączył się Adam.
- Dzieci z was. - powiedział po czym przeszedł do Adama.- Przecież to wysypka i to uczuleniowa. - Przepraszam pana na chwilę... - Wyciągnął Adama i Borysa Falkowicz.-Posłuchajcie mnie! Ten człowiek ma grypę.
- Przy grypie nie ma się wysypki !

- Ale jeśli pisze na karcie że pacjent uczulony jest na penicylinę a ty mu ją dajesz to nie dziwi mnie to że dostał wysypki. A teraz marsz przeprosić  pacjenta.
- Ale...
- Bez Ale ! - Wciągnął mężczyzn do sali za ucho.
- Przupruszumy. - Powiedział pierwszy Borys i wyciągnął rękę.
- Przepruszum. - Powiedział drugi Adam.
- Nic się nie stało. - Powiedział pacjent. 

- Idziemy. - Rozkazał Falkowicz.-  Do widzenia. - Powiedział i wciągnął ich do lekarskiego lecz to co tam zobaczył. Czerwony Przemek zamknięty szczelnie w kartonie.
- Nie !!!  - Zaczął wrzeszczeć Adam gdy Borys chciał wypuścić Przemka. - Stój !!! Ja chce go otworzyć. - Dodał po czym podszedł i otworzył Przemka który momentalnie zmienił kolor z czerwonego na naturalny.
-Dziękuje. A co ta zaraza tu robi. - pokazał palcem na Falkowicza.
- Przedszkolanka pana nie uczyła że palcem się nie pokazuje?
- Nie !



Tą część napisałam w 15 minut gdyż miałam przypływ weny- Dzięki waszym cudownym komentarzom- Planowałam że będę dodawać powoli FaWi a  teraz nawet nie dałam Wiki :o Ale nie pasowała by do tej części ale około 25 części będzie już troszkę FaWi.
Z góry uprzedzam że moje opowiadanka nie będą sklejały się z serialem ponieważ nie wiedziała bym co pisać, ponieważ w serialu Falkowicz umiera, Wiki wychodzi za Tomka, Kinga zostawiła Falkowicz bo nie nadaję się  na  pielęgniarkę a jest patologiem, Hana zdradza Piotra z Radwanem (Lubię trochę HaPi a że nie ma FaWi to oglądam dla Falkowicza i HaPi) a jedną jak dla mnie dobrą sprawą jest Ola i Janek bo Przemka i Olę łączy tylko Frania (Wiem że wiele osób z tym się nie zgodzą ale Ola pasuje do Janka), od jakiegoś czasu w NDiNZ  nie pojawia się Borys, Adam jest z umierającą Romą (Tak, nie odpowiada mi to ponieważ polubiłam ich wątek), Klaudia została zwolniona, Coś czuję że jeśli Zuza wróciła wrócą kłopoty. Lena i Witek... Hm.. Ta para jest Ok, lubię ich ze względu na Falka który zasługuję na ojca. Agata powinna odczepić się od Witka i iść do Marka którego także nie widziałam dawno w serialu. Nie wiem co się stało z tym wszystkim ;( Mam nadzieje że to się ułoży.
Ps. Przepraszam za rozpisanie się ale nie umiałam zostawić tego co mnie gryzie w środku, a gryzie mnie bardzo.
Pozdrawiam gorąco :*
Oliwia :* :* :* 








sobota, 18 października 2014

Kocham Cię.

Szedł wolnym krokiem po parku i zastanawiał się  nad swoim życiem... Nad Wiktorią, ślubem, wybuchem i cudownym uzdrowieniu... A szczególnie nad tym że Kinga najpierw była w nim po uszy zakochana, później szantażowała go i prosiła o ślub, zgodził się. Następnie wspólne zamieszkanie... I wybuch... Na początku go chroniła ale gdy dowiedziała się że umiera to go zostawiła... Wyzdrowiał wróciła... Albo nie chciała zostać wdową albo go nie kochała... Szedł tak jeszcze 15 minut gdy usłyszał głos Kingi. Siedziała ona obściskując się na ławce za drzewami z Tomaszem, mężem Wiktorii. Wycofał się. Chciał uciec ale chciał także udowodnić Wiktorii że to on powinien być jej mężem a nie Tomasz. Wrócił się i zaczął fotografować Kingę całującą się z Tomaszem.
K: Andrzej...To nie tak !!! - Zaczęła bronić się Kina gdy tylko zauważyła Falkowicza.
F: A jak? - Zapytał spokojnie a Tomasz wstał z ławki i zaczął uciekać lecz Falkowicz dogonił go w ułamku sekundy i zaczął tłuc pięściami po twarzy. Uradowana Kinga stała i oglądała z naiwnością że mężczyźni biją się o nią. - Jak mogłeś zrobić to Wiki ?!
K: Wiki ?! Ja  jestem twoją żoną nie Wiki !!! Ty bijesz się o mnie nie o nią !
F: A właśnie że o nią !  - Wstał a Kinga rzuciła się z łapami na niego. - Kobiet nie bije.
K: Andrzej ja cię kocham  !!! - Płakała Kinga.
F: Chyba zacznę bić kobiety!
K: Kocham cie !!! Wariacie mój..- Rzuciła go.
F: Mnie czy moje pieniądze ?! - Zaśmiał się i poszedł  szukać Wiktorii a Kinga wróciła do nie przytomnego Tomka.
K: Tomuś.... Kochanie... A kuku ... Kochanie? Tomek ?! - Zaczęła panikować Kinga.- On nie żyje!!! Pomocy!!! Andrzej on jest nie przytomny !!!
F: Ja mogę go tylko dobić ! - Usłyszała głos mężczyzny z daleka.
_______________________________________________________________

F: Adam ! Gdzie jest Wiktoria ?! 

Ad: A była tam ! - Pokazał palcem na korytarz.- A była tam ! - Pokazał palcem na sale operacyjną. - A jest tam! - Pokazał palcem na pokój lekarski.
F: Wiki !!! - Wpadał do pokoju lekarskiego kobieta nic się nie odezwała wyjął telefon i pokazał zdjęcia całujących się lekarzy.
W: Nie... To nie możliwe !!! - Usiadła i oparła głowę o ramie profesora. - Gdzie jest Tomek?
F: Nie wytrzymałem.. Wiki on leży w parku... Ja nie wiem czy żyje...?
W: Popierdoliło ?! - Wstała jak oparzona i zaczęła biec do parku jak najszybciej umiała. Dobiegła do pierwszej ławki i ujrzała Tomasza siedzącego obok Kingi która ścierała mu krew z twarzy. Podeszła do nich bez słowa odsunęła Kingę. - Potłuczony jesteś. Nos nie jest złamany.- Powiedziała poważnie. I uderzyła go z całej siły w nos. - Teraz złamany. - Powiedziała śmiejąc się. - Tomaszu mój kochany jeszcze jedno...- Rzepecki zasłonił się.- Ty załatwiasz rozwód.- Powiedziała i odeszła. Miała mętlik w głowie, nie wiedziała co myśleć. Ślub 2 miesiące temu a on już zdradza. - O Boże... Przecież on mnie zdradził dzień po ślubie, nie... - Do głowy przychodziły jej różne myśli a wszystko układało się w logiczną całość. Tomasz przed ślubem miał mnóstwo wyjazdów, Szwecji do ,,Cioci'', Do Krakowa do ,,Rodziny''... Po ślubie także miał takie wyjazdy... - Boże co ja w nim widziałam.- Żaliła się do Agaty.
Ag: Wiki... A co Falkowicz widział w Kindze?
F: Ojca, sławę, szantaż... - Do lekarskiego wszedł Falkowicz i odpowiedział na pytanie Agaty.
Ag: Dzień dobry, profesorze.
F: Dobry? Wspaniały.
W: Wspaniały ?! Żona pana zdradziła !
F: I tak jej nie kochałem. Ale Wiki... Teraz możemy być razem, ja nie mam żony ty nie masz męża... Spójrz na za okno... Jaka piękna pogoda... - Powiedział wesoły.
W: Po pierwsze: Razem. Nie wiem bardzo. Po drugie: Pogoda ?! Pada deszcz.
F: Eureka... Deszcz? Deszcz to opad atmosferyczny dosięgający powierzchni ziemi, w postaci kropel wody o średnicy większej niż 0,5 mm. Lecz gdy krople są mniejsze niż 0,5 mm opad taki nazywa się mżawką. - Powiedział siadając obok Wiktorii.
W: No tak... - Powiedziała i delikatnie się uśmiechnęła.
A: Przepraszam pan Tomasz ma zawroty głowy i potrzebna jest konsultacja...
Ag: Siedź Wiki ja pójdę. - Powiedziała i wyszła. 

W: Okey.
F: Dasz mi drugą szansę? - Zapytał nie śmiało.
W: Nie chcę się z nikim wiązać... Ja jestem świeżo po ślubie, planowaliśmy założyć rodzinę, mieć  duży dom i psa...
F: Wiki, ze mną też możesz założyć rodzinę, kupię ci duży dom.. I psa...
W: Andrzej proszę..
F: Okey... Nie da się słownie, spróbuję inaczej. - Powiedział i wyszedł...

___________________________________________________________________

F: Wiki! Mogę  cię na chwilkę prosić? Sekundę...
W: O nie ! Jestem po pracy.
F: To nie o pracę, chodź.
W: O boże jaki...Piękny - Powiedziała gdy zobaczyła małego jorka.- Ale to jest przekupstwo.
F: Wiktoria błagam...
W: Dziś Tomasz mnie zdradził a ty już mi związek proponujesz?!
F: Proszę.
W: Za miesiąc dam ci odpowiedź...
F: Yhm. Za miesiąc powiesz nie. Dzięki.
W: Andrzej! - Nic nie odpowiedział tylko ruszył przed siebie. - Kocham cię ale czekaj.-Podeszła do mężczyzny i pocałowała go namiętnie....-  Czekaj na mnie.
F: Czyli mam ci dacz czas a ty odpoczniesz, rozwiedziesz się, ja się rozwiodę i będziemy razem?
W: Tak. - Powiedziała z uśmiechem którego nigdy nie miała na sobie od kąt była z Tomkiem.
F: Będę czekał ale pieska już sobie weź.- Zaśmiał się radośnie i odszedł.
W: Andrzej... -  Wrócił się.- Przepraszam że cie zostawiłam dla niego...
F: Kocham cie. - Uśmiechnął się i odszedł.
 ________________________________________________

Od tych wydarzeń minęły już  dwa lata... Wiki tak jak powiedziała tak zrobiła po równym miesiącu mimo iż nie miała jeszcze rozwodu wprowadziła się do Falkowicza. Zaszła w ciąże 3 miesiące później i urodziła piękną dziewczynkę Martę. Zaraz po narodzinach zaczęła się budowa ich nowego domu...
Tomasz wyjechał do Iraku i do dziś nie wrócił. 

Kinga zaręczyła się ze świeżo poznanym profesorem, bogatym.



Kochani jest to jednoczęściówka którą wymyśliła moja cudowna przyjaciółka z Fb. Za co jej serdecznie dziękuje bo gdyby nie ona nie było by do dziś nic ponieważ nie mam pomysłów.
Ja to opowiadanko tylko rozszerzyłam...
Ps. Liczę na komentarze :) Które są dla mnie wszystkim.

Zapraszam na aska ask.fm/pisarka17 








piątek, 3 października 2014

Opowiadanie cz.18

                                                           Cz.18
                                                    ~Pod jarałem się~



Następnego dnia Wiktoria dyżur zaczynała o godzinie 6:30, gdy tylko się zjawiła doznała szoku...
Od wejścia witali ją pacjenci pytający ją o profesora Falkowicza, a gdy tylko odpowiadała że profesora Falkowicza nie ma i że zastępuje go jego młodszy Adam Krajewski, to albo wychodzili ze szpitala, albo pytali się o osobę dyżurującą, albo odchodzili w nie wiadomym kierunku albo po prostu prosili ją o konsultację w trybie natychmiastową.
Weszła do lekarskiego i mimo że dopiero zaczynała dyżur miała już dość...
Ag: Wiki !!! Adam się pali !!! - Wpadła i zaczęła ciągnąć Consalide w stronę drzwi do gabinetu Adama, lecz rudowłosa kobieta nie umiała się ruszyć, śmiech ją zablokował.
W: Idę...- Dusiła się ze śmiechu. Do gabinetu dotarły w 10 minut i zobaczyły Adama z obalonym kitlem i koszulą. - Co ty zrobiłeś ?- Zapytała próbując spoważnieć.
Ad: U profesora Falkowicza znalazłem cygara.. - Próbował powiedzieć każde słowa idealnie, tak jak kazał mu Falkowicz, tak ,,Ą - Ę''
W: I ...? - Zapytała przewijając oczami co Adam rozumiał doskonale.
Ad: Pod jarałem się ... - Powiedział śmiejąc się głupio lecz gdy tylko dotarło do niego że jest ordynatorem odchrząknął  po czym  obejrzał się za siebie i przypomniał sobie o szafce której Falkowicz nigdy nie pozwolił mu otwierać...- Możecie już iść? Izba czeka.
Ag: Co ty wymyśliłeś?
W: Chodź ! Nie pytaj bo się rozmyśli. - Zaśmiała się i wyszła ciągnąc za sobą Agatę.
Ad: No kurwa.. Co tam jest ?! - Zaśmiał się i zaczął szukać kluczy. - Myśl jak Falkowicz... gdzie on mógł schować klucz... Jest !!! - Zaśmiał się i wyciągnął klucz z doniczki gdzie był przysypany leciutko ziemią. Otworzył szafkę i ujrzał w niej najzwyklejszy koc i poduszkę.

****************************************************************

PI: Hana!!! - Krzyczał za kobietą Piotr. - Poczekaj. - Stanęła a gdy tylko ją dogonił ujrzał że jej oczy
są we łzach. - Co się stało? - Powiedział lecz po chwili dostrzegł że to łzy szczęścia.-Hana?
H: Jestem w ciąży! - Rzuciła mu się na szyję i rozpłakała.
Pi: Ciąży? Hana... Chodź do domu... Hana... trzeba to uczcić !!!
H: Ja nie mogę pić. - Pocałowała Piotra w policzek. -Musisz poczekać kończę dopiero za 15 minut.
Pi: Dobrze, ja pójdę...Pójdę...- Zaczął się cieszyć i prawie że skakać ze szczęścia.
H: Spokojnie.- Uśmiechnęła się i odeszła w swoją  stronę znów Piotr wpadł do lekarskiego w którym siedziała Wiktoria i rzucił się na nią prawie płacząc ze szczęścia.
W: Co jest? - Odsunęła się i spojrzała na Piotra krzywo.
PI: Hana jest w ciąży !!!
W: Super... gratulacje. - Powiedziała a Piotr wybieg dalej. - Super... - Powtórzyła w myślach i usiadła na kanapie rozmyślając..- Niech ich szlak trafi..- Powiedziała a łzy, tym razem nie szczęścia napłynęły jej do oczu zdając sobie sprawę że nie ma już nikogo..Agata i Marek, Adam i jego panienki, Przemek i Ola, Piotr i Hana a ona i ... - Falkowicz.- Zakrztusiła się kawą i zaczęła wypełniać dokumentacje.
Ad: Pa...No...Pano,..Panno Cons... Panno ... Wiki !! No !!!
W: Co? -Zapytała znudzona.
Ad: Bo ja.. Chciałem jeszcze raz spróbować cygara a byłem w archiwum.. I ..
W: Spaliłeś  archiwum?!
Ad: Nie... ale zadymiłem i przyjechała straż.
W: Adam?! -Zapytała wściekła.
Ad: Nie no... po prostu... A nie ważne ja już pójdę...
W: Okey.. - Zdecydowała że nie będzie wnikać bo wyjdzie gorzej niż jest.

******************************************************************

G: Dziękuje profesorze za udaną operację.
F: Nie ma za co... 100 tysięcy i będziemy kwita.
G: A może przysługa za przysługa? - Nalegał Gąsowski.
F: Chyba nie każe mi się pan powtarzać?
G: Nie, przepraszam. - Powiedział i wypisał czek, podał go Falkowiczowi a Falkowicz chwycił go i bez słowa uznania poszedł do auta i odjechał. - Cały Falkowicz... - Powiedział i odszedł.

**********************************************************************

O: Przemek ja muszę ci coś powiedzieć ! - Dobijała się Ola.
P: Co ?! Wiem że jesteś  w ciąży. Wiem że mnie zdradziłaś z tym...
O: Będziemy mieli drugie dziecko!
P: Ja czy ten...?!
O: Ty ! Kocham cię ! Obudź się ! Ja cie nie zdradziłam.
P: Ola.. Proszę cie... Chce test na ojcostwo. !
O: Przemek, dlaczego ty mi nie ufasz? ja cie kocham...- Zemdlała...

************************************************************


Kochani jest to część inna niż zwykle ponieważ mieszkałam inne wątki gdyż na razie nie mam pomysłu na FaWi lecz mimo wszystko  mam nadzieje że wam się podoba.
Opowiadanie to miałam w planach dodać 5 października lecz dodałam dziś  gdyż  nie wiem czy w niedziele będę umiała się  skupić. ( Ze względu na ,,Czas Honoru''Który oglądam nałogowo)
Także myślę  że część wam się  podobała. Liczę na pozytywne komentarze które dają mocnego kopa, i aż chcę się  pisać.
CZĘŚĆ TA JEST DEDYKOWANA WSZYSTKIM KOMENTUJĄCYM.