niedziela, 21 września 2014

Opowiadanie cz.17

                                                           Cz.18
                                                   ~Ty... Rób co 10 lat temu.~    


 Agata siedziała w salonie czytając gazety plotkarskie gdy do pokoju weszła wesoła Consalida. 
W: Zabieram cie na siłownie !!! - Powiedziała rozradowana i usiadła obok blondynki.
Ag: Gdzie ? - Zdziwiła się- Może się przesłyszałam, przesłyszałam się..- Pomyślała z nadzieją.
W: Siłownie.. Przypakujemy trochę, no chyba  że wolisz biegać?
Ag: O której na tą siłownie ? - Zapytała znudzona pomysłami Consalidy.
W: Za.... 30... minut...- Powiedziała wyjmując telefon z kieszeni. Bez spojrzenia na wyświetlacz i bez upewnienia się kto dzwoni odebrała. Był to Falkowicz, był zapisany w kontaktach Consalidy jako ,,Diabeł- Nie odbieraj'' -Słucham..- Powiedziała pewna że dzwoni Sambor by poinformować ją o jutrzejszej zmianie dyżuru.
F: Myślałem że pani nie odbierze. - Powiedział pewny siebie.- Jadę do klinki która znajduje się w Szwecji, na 4 dni...Jedzie pani?- Zapytał pewny że Consalida złamie się i zgodzi.
W: 4 dni bez Falkowicza.... - Pomyślała.- Niestety nie mogę, bo... Mam grypę...
F: Przebadać panią? - Zapytał z troską.
W: Nie! Agata mnie badała i... Jest okey..
F: Czyli może pani jechać. - Zauważył że Consalida coś kręci. 

W: Nie mogę, naprawdę źle się czuje. Może następnym razem.
F: Dobrze.. Do widzenia. - Nie odpowiedziała tylko rozłączyła się.
W: Falkowicz jedzie na 4 dni do Szwecji !!! - Zawołała szczęśliwa.
Ag: No cudownie... Chyba i jak myślisz kto go zastąpi?
W: No  Adam. W końcu jest jego bratem.
Ag: No właśnie, mi wydaję się że Adam nie nadaje się na bycie ordynatorem przez pół godziny a co dopiero 4 dni, będzie musiał poprowadzić odprawę...
W: O kurwa... Ale wolę  Adama niż tego bufona. - Naglę rozległ się dzwonek do drzwi poszła sprawdzić a tam Falkowicz. - Agata, Agata, Agata !!! - Zawołała szeptem.- Falkowicz jest zagadaj go a ja idę  się położyć. - Tak jak Wiki powiedziała tak Agata zrobiła.
Ag: Dzień dobry profesorze, co pana sprowadza ? - zapytała naiwnie.
F: Wiktoria jest chora, chciałbym ją przebadać.
Ag: Wiki do ciebie! - Zawoła Agata.
W: Dajcie mi odpocząć wszystko jest okey...
Ag: Wszystko jest okey... - Powtórzyła.
F: Ale...
Ag: Wiki nie ma ochoty na odwiedziny, do widzenia. - Zamknęła drzwi na klucz.
F: Ale...
Ag: Do widzenia. - Powiedziała i odeszła od drzwi.
...................................................................
K: Andrzej szukałam Cie. - Zawołała gdy tylko zobaczyła Falkowicza który szedł z Adamem.
F: O co chodzi? - Zapytał znudzony.
K: Kocham cie, kochanie. Mam propozycje nie do odrzucenia.
F:  Odrzucam. - Przerwał jej.
K: Zamieszkajmy razem. - Uklękła.
F: Wstawaj, nie wygłupiaj się...- Powiedział cichym,spokojnym głosem.
K: Czyli się zgadzasz...?
F: Nie ! - Powiedział śmiejąc się, znów Kinga uciekła płacząc.
Ad: Ta Kinga to jest świnia...
F: Nie obrażając świń oczywiście. - Powiedział po czym spoważniał. - Oddam ci moje miejsce...
Ad: Gabinet?! Dostane gabinet !!!
F: Nie. Mówimy o sprawach realnych. Zostaniesz ordynatorem na 4 dni.
Ad: Ja... - Chciał powiedzieć ja pierdolę ale Falkowicz spojrzał na niego surowo i powiedział ,,Ja jestem taki ...szczęśliwy..''
F: No więc do widzenia.
Ad: Co już jedziesz?! Co ja mam zrobić ?!
F: To co zawszę ja.. - Powiedział i wyszedł.
.....................................................................................................Następnego dnia... 


Ad: Podczas nie obecności Falkowicza, znaczy profesora Falkowicza ja zostałem ordynaturem, czy jakoś tak... -  Zaczął odprawę Adam. - Dziś na izbę posyłam Agatę...
Ag: Dlaczego mnie ?!
Ad: Wypiłaś moje piwo. A teraz mogę kontynuować? - Wszyscy zgodnym głosem powiedzieli ,,Tak'' - Borys i Sambor wspólny wyrostek. - Zaśmiał się  bo właśnie kazał Borysowi i Samborowi być w jednym pomieszczeniu. To tak jakby zamknąć psa i kota w jednym pokoju. - Wiki ty pójdziesz ze mną do składzika... Po... Pójdziesz i tyle. Jakieś  pytania?
N: A co ze mną ?
Ad: Ty.. Rób to co 10 lat temu. -Zaśmiał się.
N: Skąd ty wiesz...?!
Ad: Od profesora Falkowicza a teraz Wiki pozwól.
N: Drugi bufon.- Zaśmiał się, czując że Falkowicz  będzie z niego dumny i da mu w kieszeń.
Ad: Wiki ?
W: Słucham ordynatorze. - Powiedziała wyczuwając głupotę.
Ad: Pożyczysz dwie stówy ?
W: Na co ?
Ad: Na to piwo co wypiła Agata...
W: Piwo nie kosztuje 200 złotych. - Oparła się o szafę.
Ad: Ale ....
W: Dam. - Wyciągnęła portfel i dała mu 200 zł.
Ad: Dzięki - Powiedział i wybiegł ze składzika.


Przepraszam za jakość poprzedniej części :/
Ta część jest nudna i wgl... Ale nie miałam weny .
Liczę na komentarze :D 

wtorek, 9 września 2014

Opowiadanie cz.16

                                                        Cz.17                                                                                                                                      ~Dziś chętnie... ~



Dni miały a Wiktoria coraz bardziej przybliżała się do Falkowicza.  On się zmienił... Zmienił się dla niej. Pierwszy raz w życiu się zakochał. Choć było trudno... Bał się pokochać. Po utracie rodziny, ojca, matki którzy byli dla niego całym światem został mu brat. Był on dla niego pocieszeniem przy nim rany zaczęły się goić. Zaczął się przyzwyczajać do bólu... ale gdy poszli do domu dziecka a Adam zaadoptowała Anna Krajewska znów Andrzeja ciotka. Na początku było dobrze. Na początku a  potem ? Potem ciotka straciła pracę, narzeczonego i rozpiła się na dobre. Najpierw kieliszek dziennie, później dwa kieliszki następnie butelka... A dalej? A dalej było już tylko gorzej. Dlatego profesor doktor habilitowany nauk medycznych Andrzej Falkowicz ( Baran ) żyje chwilą. Myśląc o przeszłości, zawalisz teraźniejszość , zwalając teraźniejszość zawalisz przyszłość....W: Andrzej ! Andrzej żyjesz ? - Budziła profesora po ciężkiej nocy. F: Co się  dzieje ? - Podniósł głowę z nad biurka - O Wiktoria... Która godzina?W: Już  11:00 - Uśmiechnęła się nie pewnie. -Mogę się zastąpić. Jedź do domu odśwież się, prześpij...
F: Dam radę. - Powiedział wstając i poprawiając garnitur.W: Jedź.-Powiedziała pewnie i spojrzała na niego swoimi zielonymi oczami nie chcąc słyszeć sprzeciwu.F: Wiktoria nie jadę. - Powiedział i oparł się o biurko nie panując nad zmęczeniem.W: Andrzej ja cię proszę... - Powiedziała z politowaniem na podpuchnięte oczy Falkowicza.F: Nie i koniec.W: Profesor boi się że pana wygryzę ?F: Jest pani diablicą.W: Baran.F: To moje nazwisko. A pani znów jest potworem. - Chwycił kobietę w tali i przyciągnął do siebie.W: Debil. To zapewne nie jest pana nazw...  - Profesor przerwał jej pocałunkiem. - Jedź  już.F: Dobrze, już dobrze. - Powiedział , wziął teczkę i wyszedł zostawił Wiktorię samą.W: Niesamowity... - Powiedziała po cichu i poszła na obchód.
............................................................................................................Siedziała w hotelu nudząc się i czekając na resztę  rezydentów gdy wszedł Adam.Ad: Siema. - Powiedział i usiadł na blacie mebli śmiejąc się głupio.W: Co cię tak śmieszy ? - Adam zaczął się jeszcze bardziej śmiać. - Adam...Ad: Umiesz dochować tajemnicy ? - Zapytał śmiejąc się jeszcze głupiej nisz dotychczas.W: No umiem... - Zawahała się . - Mów co zrobiłeś.Ad: Poczekaj na Agatę... Zdjąłem lustra a do jej szamponu a do jej szamponu dodałem rudej farby. W: Gdzie ona jest ?! - Zapytała przerażona.Ad: Właśnie umyła włosy i poszła do sklepu.
W: Adam... Wie o włosach ?!
Ad: Nie. - Powiedział i od nowa zaczął się śmiać.
W: Coś ty zrobił...
Ad: Chcesz zobaczyć zdjęcie ?
W: Nie...- Wściekła się na Adama. - Albo dawaj... - Gdy zobaczyła zdjęcie rudej Agaty Woźnickiej zaczęła śmiać się nie zwracając uwagi na Agatę stojącą za jej plecami z lusterkiem.
Ag: I co was tak śmieszy ? - Zapytała dziwnie spokojnie. - Gdzie są lusterka.
W: Nie wie. - Szepnęła do Adama. - Nie wiem gdzie są wzięła świeżo kupione lusterko od Agaty i odwróciła je tak by Agata mogła się w  nim przejrzeć.
Ag: Adam !!! Zabije cie... Co ja teraz zrobię ?! Za 15 minut mam randkę z Rogalskim...
W: Nic nie mówiłaś...
Ag: Bo... nie ważne... Potrzebuję  perhydrol i farbę do włosów...W: Już  11:00 - Uśmiechnęła się nie pewnie. -Mogę się zastąpić. Jedź do domu odśwież się, prześpij...  F: Dam radę. - Powiedział wstając i poprawiając garnitur. W: Jedź.-Powiedziała pewnie i spojrzała na niego swoimi zielonymi oczami nie chcąc słyszeć sprzeciwu. F: Wiktoria nie jadę. - Powiedział i oparł się o biurko nie panując nad zmęczeniem. W: Andrzej ja cię proszę... - Powiedziała z politowaniem na podpuchnięte oczy Falkowicza. F: Nie i koniec. W: Profesor boi się że pana wygryzę ?F: Jest pani diablicą. W: Baran.F: To moje nazwisko. A pani znów jest potworem. - Chwycił kobietę w tali i przyciągnął do siebie.W: Debil. To zapewne nie jest pana nazw...  - Profesor przerwał jej pocałunkiem. - Jedź  już.F: Dobrze, już dobrze. - Powiedział , wziął teczkę i wyszedł zostawił Wiktorię samą.W: Niesamowity... - Powiedziała po cichu i poszła na obchód.
............................................................................................................Siedziała w hotelu nudząc się i czekając na resztę  rezydentów gdy wszedł Adam.Ad: Siema. - Powiedział i usiadł na blacie mebli śmiejąc się głupio.W: Co cię tak śmieszy ? - Adam zaczął się jeszcze bardziej śmiać. - Adam...Ad: Umiesz dochować tajemnicy ? - Zapytał śmiejąc się jeszcze głupiej nisz dotychczas.W: No umiem... - Zawahała się . - Mów co zrobiłeś.Ad: Poczekaj na Agatę... Zdjąłem lustra a do jej szamponu a do jej szamponu dodałem rudej farby.
W: Gdzie ona jest ?! - Zapytała przerażona.Ad: Właśnie umyła włosy i poszła do sklepu.
W: Adam... Wie o włosach ?!Ad: Nie. - Powiedział i od nowa zaczął się śmiać.W: Coś ty zrobił...Ad: Chcesz zobaczyć zdjęcie ?W: Nie...- Wściekła się na Adama. - Albo dawaj... - Gdy zobaczyła zdjęcie rudej Agaty Woźnickiej zaczęła śmiać się nie zwracając uwagi na Agatę stojącą za jej plecami z lusterkiem.Ag: I co was tak śmieszy ? - Zapytała dziwnie spokojnie. - Gdzie są lusterka.W: Nie wie. - Szepnęła do Adama. - Nie wiem gdzie są wzięła świeżo kupione lusterko od Agaty i odwróciła je tak by Agata mogła się w  nim przejrzeć.Ag: Adam !!! Zabije cie... Co ja teraz zrobię ?! Za 15 minut mam randkę z Rogalskim...W: Nic nie mówiłaś...Ag: Bo... nie ważne... Potrzebuję  perhydrol i farbę do włosów...W: Już  11:00 - Uśmiechnęła się nie pewnie. -Mogę się zastąpić. Jedź do domu odśwież się, prześpij...  F: Dam radę. - Powiedział wstając i poprawiając garnitur. W: Jedź.-Powiedziała pewnie i spojrzała na niego swoimi zielonymi oczami nie chcąc słyszeć sprzeciwu. F: Wiktoria nie jadę. - Powiedział i oparł się o biurko nie panując nad zmęczeniem. W: Andrzej ja cię proszę... - Powiedziała z politowaniem na podpuchnięte oczy Falkowicza. F: Nie i koniec. W: Profesor boi się że pana wygryzę ?F: Jest pani diablicą. W: Baran.F: To moje nazwisko. A pani znów jest potworem. - Chwycił kobietę w tali i przyciągnął do siebie.W: Debil. To zapewne nie jest pana nazw...  - Profesor przerwał jej pocałunkiem. - Jedź  już.F: Dobrze, już dobrze. - Powiedział , wziął teczkę i wyszedł zostawił Wiktorię samą.W: Niesamowity... - Powiedziała po cichu i poszła na obchód.............................................................................................................Siedziała w hotelu nudząc się i czekając na resztę  rezydentów gdy wszedł Adam.Ad: Siema. - Powiedział i usiadł na blacie mebli śmiejąc się głupio.W: Co cię tak śmieszy ? - Adam zaczął się jeszcze bardziej śmiać. - Adam...Ad: Umiesz dochować tajemnicy ? - Zapytał śmiejąc się jeszcze głupiej nisz dotychczas.W: No umiem... - Zawahała się . - Mów co zrobiłeś.Ad: Poczekaj na Agatę... Zdjąłem lustra a do jej szamponu a do jej szamponu dodałem rudej farby.W: Gdzie ona jest ?! - Zapytała przerażona.Ad: Właśnie umyła włosy i poszła do sklepu.W: Adam... Wie o włosach ?!Ad: Nie. - Powiedział i od nowa zaczął się śmiać.W: Coś ty zrobił...Ad: Chcesz zobaczyć zdjęcie ?W: Nie...- Wściekła się na Adama. - Albo dawaj... - Gdy zobaczyła zdjęcie rudej Agaty Woźnickiej zaczęła śmiać się nie zwracając uwagi na Agatę stojącą za jej plecami z lusterkiem.Ag: I co was tak śmieszy ? - Zapytała dziwnie spokojnie. - Gdzie są lusterka.W: Nie wie. - Szepnęła do Adama. - Nie wiem gdzie są wzięła świeżo kupione lusterko od Agaty i odwróciła je tak by Agata mogła się w  nim przejrzeć.Ag: Adam !!! Zabije cie... Co ja teraz zrobię ?! Za 15 minut mam randkę z Rogalskim...W: Nic nie mówiłaś...Ag: Bo... nie ważne... Potrzebuję  perhydrol i farbę do włosów...W: Adam zobacz kto to. - Powiedziała pokazując Adamowi drzwi.
Ad: Marek !
Ag: Chustka !!! - Krzyknęła Agata a Wiktoria szybko poszła po chustkę  i zawiązała ją.
Ad: Wyglądasz śmiesznie.
Ag: Adam ty się lepiej już dziś nie odzywaj !
M: Możemy już wyjść ? - Zapytał spoglądając na Agatę ubraną w różową  sukienkę, czarne baletki, czarną torebkę i czerwoną chustkę zawiązaną na głowię.
Ag: Tak... A gdzie ?
M: Do parku. - Powiedział uśmiechnięty.
Ag: A może ... Gdzieś gdzie jest mniej ludzi... Proszę.
M: Dlaczego ?
Ag: Adam dolał mi rudej farby do szamponu...
M: Aha... To może do mnie ?
Ag: Okey. - Powiedziała i wyszli.
Ad: My też może gdzieś wyjdziemy ? - Zapytał wesoło.
W: Dziś chętnie... kino?
Ad: Okey, chodźmy.
Ad: Marek !
Ag: Chustka !!! - Krzyknęła Agata a Wiktoria szybko poszła po chustkę  i zawiązała ją.
Ad: Wyglądasz śmiesznie.
Ag: Adam ty się lepiej już dziś nie odzywaj !M: Możemy już wyjść ? - Zapytał spoglądając na Agatę ubraną w różową  sukienkę, czarne baletki, czarną torebkę i czerwoną chustkę zawiązaną na głowię.Ag: Tak... A gdzie ?M: Do parku. - Powiedział uśmiechnięty.Ag: A może ... Gdzieś gdzie jest mniej ludzi... Proszę.M: Dlaczego ?Ag: Adam dolał mi rudej farby do szamponu...M: Aha... To może do mnie ?Ag: Okey. - Powiedziała i wyszli.Ad: My też może gdzieś wyjdziemy ? - Zapytał wesoło.W: Dziś chętnie... kino?Ad: Okey, chodźmy.Ad: Marek !
Ag: Chustka !!! - Krzyknęła Agata a Wiktoria szybko poszła po chustkę  i zawiązała ją.Ad: Wyglądasz śmiesznie.Ag: Adam ty się lepiej już dziś nie odzywaj !M: Możemy już wyjść ? - Zapytał spoglądając na Agatę ubraną w różową  sukienkę, czarne baletki, czarną torebkę i czerwoną chustkę zawiązaną na głowię.Ag: Tak... A gdzie ?M: Do parku. - Powiedział uśmiechnięty.Ag: A może ... Gdzieś gdzie jest mniej ludzi... Proszę.M: Dlaczego ?Ag: Adam dolał mi rudej farby do szamponu...M: Aha... To może do mnie ?Ag: Okey. - Powiedziała i wyszli.Ad: My też może gdzieś wyjdziemy ? - Zapytał wesoło.W: Dziś chętnie... kino?Ad: Okey, chodźmy.Ad: Marek !Ag: Chustka !!! - Krzyknęła Agata a Wiktoria szybko poszła po chustkę  i zawiązała ją.Ad: Wyglądasz śmiesznie.Ag: Adam ty się lepiej już dziś nie odzywaj !M: Możemy już wyjść ? - Zapytał spoglądając na Agatę ubraną w różową  sukienkę, czarne baletki, czarną torebkę i czerwoną chustkę zawiązaną na głowię.Ag: Tak... A gdzie ?M: Do parku. - Powiedział uśmiechnięty.Ag: A może ... Gdzieś gdzie jest mniej ludzi... Proszę.M: Dlaczego ?Ag: Adam dolał mi rudej farby do szamponu...M: Aha... To może do mnie ?Ag: Okey. - Powiedziała i wyszli.Ad: My też może gdzieś wyjdziemy ? - Zapytał wesoło.W: Dziś chętnie... kino?Ad: Okey, chodźmy.

Przepraszam że przeciągałam od 4 września ale nie miałam czasu ani pomysłów. Kolejnej części nie zapowiadam, mam nadzieje że ta wam się  spodoba.Pozdrawiam gorąco ;***