czwartek, 19 lutego 2015

Opowiadanie cz.30 - 2

* Dom Miller*
Consalida obudziła się ze strasznym bólem głowy oraz kości. (To nie był kac) Spała na desce, zwanej łóżkiem, o długości 1,5 metra. Tak strasznie tęskniła za miękkim łóżkiem u Falkowicza. Na dodatek pokój, który przydzieliła jej Klaudia służył niegdyś za strych, do o koła łóżka leżały kartony wypełnione ubraniami, książkami, starymi opakowaniami po jedzeniu, kosmetykach, zabawkami...Pokryte były grubą warstwą kurzu. W pokoju znajdowało się także malutkie okienko zasłonięte fioletowo-szarą od kurzu zasłoną. Przez brudną szybę okna widać było okoliczny dom publiczny. Zajrzała na niego pół okiem i w tle zauważyła białe BMW, natychmiast usiadła na ,,łóżku'' i przetarła brudne okno. Do auta weszły dwie kobiety a Wiktoria natychmiast wyjęła telewizor i wykręciła numer do Falkowicza, odpowiedziała jej sekretarka. - Fuck... Dziwkarz...  Wykorzystał mnie! - Samotna łza spłynęła jej po policzku a ona wstała, spakowała się i zeszła na duł- Dzięki, za mieszkanie ja już mogę wracać.- Syknęła.
-Spoko, spoko. Ale jakbyś mogła za nocleg zapłacić... - Jęknęła Miller. 
- Po wypłacie. 
-A stało się coś bo tak trochę zamieszałaś... 
-Nie.- Wyszła uderzając drzwiami. 

-Consalida spokój, masz dyżur... Nie możesz go zawalić... -Karciła się w myślach.-Spokój...
-Pani doktor, pacjentka. - z przemyśleń wyrwała ją pielęgniarka Ania.
-Idę. - Powiedziała i skierowała się na izbę przyjęć... - Dzień dobry.
-Jak dla kogo.- Jęknęła. 
-Oj uwierz dla mnie nie... Cholerni faceci. 
-Nie ma czym się przejmować... Faceci nie są tego warci, uśmiech! Wszystkie pani grają w jednej barwie! Reprezentuj nas skarbie, nie zmarnuj swojej szansy*. -Uśmiechnęła się.
-Widzę że ty też słuchasz Wdowy. -Uśmiechnęła się się i spojrzała w karty po czym przeczytała na głos- Małgorzata  Jaworska... Om Wdowa! 
-Wdowa. -Uśmiechnęła się. - Miło że mnie słuchasz ale teraz się mną zajmij. 
-Nic ci nie będzie... to tylko złamanie ale domyślam się jak boli.
-Kim był? 
-Profesor, pracuje tu. Myśli że wszystko mu wolno. 
-Nie przejmuj się! Każdy człowiek jest osobą nie zależną!-Uśmiechnęła się.- Taki mocny że aż woła pomsty! * - Zanuciła.
-Na białe flagi nie ma takiej opcji ! - Dokończyła Consalida.
-No i brawo skarbie a teraz się mną zajmij. 

-Tak przepraszam, zazwyczaj nie jestem taka skołowana. Pani Aniu proszę zawołać doktora Konicę. 
-Masz. - Mrugnęła i podała Wiktorii swój numer telefonu. -Nie podawaj nikomu. 
-Tak jest. 
- No i uśmiech! A jak on się nazywa? 
-Falkowicz... Andrzej Falkowicz. 
-No daj już spokój... Kochasz go?
-No nie! 
-No to uśmiechnij się! Ty moja prima sort ! 

Falkowicz podążał korytarzem gdy napadła na niego jakaś nieznajoma kobieta.
-Falkowicz?! 
-Zależy do kogo... Profesor Falkowicz. 
- Taką fajną dziewczynę jak Wiktoria zostawić!  jesteś przykładem egoisty!
-My się znamy?-Zapytał spokojnie.

-Nie musimy! Świnia! Egoista! - Krzyknęła Falkowiczowi prosto w twarz i odeszła. 

1*  - WdoWa - Mamacita

2* - WdoWa - Jeśli Wiesz

Dzisiejsza część jest krótka ale postaram się to wszystko naprawić itp. Przepraszam za nieobecność.